Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt




Wywiady / 18.05.18 / Powrót

PiS jest zakładnikiem własnych obietnic - Radio ZET

Joanna Komolka: Senator niezrzeszony i były marszałek Sejmu Marek Borowski. Był pan też ministrem finansów. Czy pana zdaniem rząd nie ma w budżecie tych 500 zł, o które walczą osoby opiekujące się niepełnosprawnymi w Sejmie?
Marek Borowski: Budżet to jest taka instytucja, w której jest bardzo dużo pieniędzy, i to, czy one są, czy ich nie ma na jakieś cele, to zależy od tego, jakie rząd sobie wyznacza priorytety. Więc jeżeli popatrzymy na priorytety tego rządu w tym roku, to widzimy, że zapowiedziano - bo jeszcze nie wydano - tzw. wyprawkę. Nie jest to żadna wyprawka, tylko po prostu prezent 300 zł dla rodzin z dziećmi na każde dziecko - to jest 1,5 mld zł. Również realizowany jest program, to jest program bardziej długofalowy, ale jest realizowany, budowy strzelnic w każdym powiecie. Powiatów jest 374 chyba, więc mamy 374 strzelnice. Ostatnio oddano jedną, która kosztowała 2 mln.
Czyli pana zdaniem te pieniądze są w budżecie, tylko nie ma dobrej woli, żeby je wydać?
Oczywiście, że... Jak ja powiem, że nie ma dobrej woli w rządzie, to zwolennicy rządu powiedzą, że to skandal, bo przecież rząd ma dobrą wolę, bo to widać itd.
To co stoi na przeszkodzie, żeby dać 500 zł?
Nie wiem. Są rzeczy, których nie rozumiem, i to jest właśnie jedna z tych rzeczy. Dlatego że po pierwsze politycy PiS-u przed wyborami rozsiewali obietnice konkretnie w tej sprawie, w związku z tym powinni to umieścić wręcz na pierwszym miejscu tego, co jest do realizacji.
Czyli teraz są zakładnikami swoich własnych obietnic?
Są zakładnikami własnych obietnic i dawno ten problem powinien być załatwiony. Budżet jest w bardzo dobrej sytuacji, dlatego że jest dobra koniunktura, są dobre wpływy.
Pochwała dla PiS-u z pana ust.
Tak jest, za jedno muszę pochwalić, może nie tyle cały PiS, ile ministerstwo finansów, że program uszczelniania podatku VAT rzeczywiście przynosi rezultaty, może nie takie, jak premier Morawiecki się chwali, 30 mld, to jest około 10-12 mld, ale to jest. Więc ta sytuacja jest dobra, wręcz bardzo dobra. Więc opowiadanie, że nie ma tych pieniędzy, nie możemy tego zrobić, tym bardziej, że protestujący mówią: Dobrze, to jeżeli jest taka sytuacja, może rozłóżmy to na lata, może w tym roku zacznijmy od 100 zł. 100 zł miesięcznie dla tych 280 tys. niepełnosprawnych ze znaczną niepełnosprawnością, tych, którzy pobierają rentę socjalną, to jest wszystkiego w okolicach 300 mln zł rocznie.
To jak pana zdaniem ta sytuacja w tej chwili będzie wyglądała?
Moim zdaniem to jest ambicjonalne czysto. Rząd nie wyszedł naprzeciw tym żądaniom.
A mówi, że wyszedł.
Nie. Nie wyszedł, ponieważ podstawowy postulat, jakim jest 500 zł, nie jest realizowany. I tutaj nie pomoże 4% od tych milionerów ani te rzeczowe świadczenia, które są, na rehabilitację itd. Oni potrzebują tego na życie.
Po czyjej stronie jest pałeczka, żeby to rozwiązać? Ile ten protest może trwać? On trwa już ponad miesiąc.
Proszę mnie nie pytać, ile może trwać. Ja widzę, że te osoby protestujące, które przecież nie pierwszy raz protestują i naprawdę nie ma co im przypisywać barw politycznych, nawet jeżeli jeden z tych młodych ludzi odezwał się lekko politycznie... Ale oni protestowali za PO, jak wiadomo. Co ciekawe, w czasie tamtego protestu czy w wyniku tamtego protestu ówczesny rząd zdecydował się podnieść świadczenie dla opiekunów z 560 zł do 1400 zł, czyli o prawie 900 zł w trudnej sytuacji budżetowej - bo 2014 rok to jeszcze była trudna sytuacja budżetowa, jeszcze walczono z deficytem budżetowym. Teraz budżet jest w znakomitej sytuacji, zaoferowano im 153 zł renty socjalnej i bliżej nieokreślone świadczenia rzeczowe o wartości raczej znikomej.
I daninę solidarnościową.
I daninę solidarnościową, ale też nie na konkretne kwoty. Niektórzy uważają, że to żądanie tych 500 zł to jest jakaś fanaberia. Otóż proszę zwrócić uwagę, że wprowadzono program 500+. Dzieci pełnosprawne otrzymują 500+, a kiedy kończą studia i idą do pracy, zaczynają zarabiać. Dzieci niepełnosprawne otrzymują 500+, kończą 18 lat i 500+ się kończy. W związku z tym to jest absolutnie zrozumiałe.
Danina solidarnościowa to dobry pomysł pana zdaniem?
Nie nazywajmy tego daniną, rząd ucieka od słowa podatek. To jest po prostu podatek. Ja nie będę płakał z tego powodu nad ciężkim losem kogoś, kto zarabia 2 mld zł i dodatkowo zapłaci 40 tys., to naprawdę nie jest problem, zwłaszcza że nasz system podatkowy jest skonstruowany dość dziwnie. To znaczy 18% płacą wszyscy poniżej mniej więcej 7 tys. miesięcznie, a 32% płacą wszyscy powyżej tej kwoty. I
Ale pan będzie mówił, że nie będzie płakał to znaczy że co?
... i te 32% płacą ci, którzy zarabiają 10 tys. miesięcznie i ci, co zarabiają 80 tys. miesięcznie.
Ale poprze pan takie rozwiązanie?
Poprę. Może się wstrzymam z tego względu, że uważam, że ono ma charakter zastępczy, to znaczy próbuje się uniknąć...
Ale to wstrzyma się pan czy pan poprze?
Niech pani mnie nie przydusza w tej chwili. Ja jeszcze nie wiem, co będzie dalej z tym protestem. Tej ustawy jeszcze nie ma w Sejmie, nie ma jej w Senacie... Mogę powiedzieć, że na pewno nie będę przeciw temu.
A co będzie dalej z obniżką uposażeń parlamentarzystów, bo ona w zasadzie u państwa w Senacie utknęła. To jest jakiś błąd senatorów?
Ja nie wiem, czy ona przyszła w ogóle do Senatu.
Podobno do komisji przyszła.
Nie, komisja nad tym jeszcze nie pracowała, na stronie internetowej tego nie ma, nie wiem, co się z tym dzieje, cała ta obniżka to jest po prostu farsa.
Ale Sejm bardzo szybko się uporał, pytanie, dlaczego Senat nie, no bo przecież umówmy się, że wiele ustaw w tej kadencji udało się bardzo szybko w ciągu jednego, dwóch dni załatwić.
Proszę spytać pana marszałka Karczewskiego, ja nie wiem.
Będzie bura od Jarosława Kaczyńskiego za to?
Ja nie wiem, myślę, że to wszystko jest to uzgadniane.
Z senatorem Kogutem to chyba nie było - uchylenie immunitetu.
Bo było tajne głosowanie. Jakby w tej sprawie było tajne głosowanie, to zobaczyłaby pani wynik. Cała ta sprawa obniżka to jest jeden wielki kabaret. Konstanty Ildefons Gałczyński pisał kiedyś takie małe sztuki, Teatrzyk Zielona Gęś to się nazywało, tam były takie absurdalne sztuki. Otóż to mi wygląda na taką sztukę. Mianowicie z góry odzywa się głos: Obniżę wam pensję. A tu chór posłów PiS-u śpiewa: Cieszymy się, radujemy się, dziękujemy, to jeszcze jest za mało.
Pan się nie raduje i nie cieszy?
Z czego mam się cieszyć? Że mi pensję obcinają? Obetną - trudno.
Jak pan zagłosuje?
Ja w ogóle nie będę brał udziału w tym głosowaniu, bo to jest farsa absolutna. To znaczy, ministrowie w Radzie Ministrów próbowali oszukać wyborców, wypłacając sobie stałe nagrody jako dodatek do pensji i nie mając odwagi otwarcie podnieść sobie pensji. Następnie kiedy to się wydało, pan prezes się zdenerwował i postanowił zagrać pod publiczkę i wszystkim poobniżać pensje.
Także samorządowcom.
Tak, samorządowcom, nie wiadomo dlaczego, i przy okazji jeszcze posłom. Strasznie mi żal posłów PiS-u.
Ponieważ?
Ponieważ oni przez dwa lata łamali tę konstytucję, brali na siebie te wszystkie oskarżenia, które były, dzielnie stawali w obronie tej polityki. Co mają w zamian? Mają obniżkę pensji. W przeciwieństwie do ich kolegów samorządowców, którzy polokowali się po różnych spółkach i ciągną pieniądze aż miło.
Nie kusi pana, żeby wystartować w wyborach samorządowych?
Ja już kiedyś byłem radnym sejmiku mazowieckiego. Ten etap mam za sobą. Ja jestem senatorem z Pragi, jestem przywiązany do Pragi.
A skoro jest pan przywiązany do Pragi, do Warszawy, na kogo pan zagłosuje? Chyba nie na Rafała Trzaskowskiego? Czy może jednak?
Nie ma jeszcze pełnej puli kandydatów. Mogę pani tylko powiedzieć, że na pewno nie zagłosuję na kandydata Patryka Jakiego, ale on się chyba nie zdziwi tą deklaracją.
A zdziwi się Adrian Zandberg albo Jan Śpiewak, jeżeli wystartują? Może oni?
Wydaje mi się, że tu jest jednak potrzebny kandydat, który będzie miał także poparcie w radzie. Więc pytanie jakie ugrupowanie zechce poprzeć np. Zandberga czy Śpiewaka. Jeśli chodzi o Zandberga - Razem, ale Razem może w ogóle nie wejść do rady, więc burmistrz czy prezydent w przypadku Warszawy, który nie ma poparcia w radzie, to jest duży kłopot.
A Jan Śpiewak, który może liczyć na poparcie np. Kukiza?
Jan Śpiewak ma spore zasługi, jeśli chodzi o reprywatyzację. Natomiast poparcie z jednej strony Razem, a z drugiej strony Kukiza, który prezentuje poglądy kompletnie odmienne, troszkę by zniechęcało.
A może kandydat lewicy, SLD, a może Barbara Nowacka... A nie ma pan wrażenie, że troszkę za dużo bytów pojawia się po tej lewej stronie?
Zdecydowanie. Gdyby pojawił się taki kandydat, taki od centrum w lewo, ale wszystkich, czy prawie wszystkich ugrupowań, to z przyjemnością bym na niego zagłosował, oczywiście pod warunkiem, że to będzie dobry kandydat, ale tacy tam są.
Na przykład?
Nie, to ja już nie będę wymieniał. Wymienię jednego, nie wymienię drugiego i co?
Na dzisiaj ma pan Rafała Trzaskowskiego, który jednak w tę stronę najbardziej pana zdaniem? Czy nie?
Gdyby wybory były dzisiaj, z tymi kandydatami, którzy są dzisiaj, no to myślę, że oddałbym głos na Trzaskowskiego.
A myśli pan, że lewica ma, patrząc na wczorajszy sondaż, i to nawet CBOS-u, który pokazuje, że PiS-owi spada, i to o 6 punktów procentowych, a SLD - 6%, więc ma szansę. Czy to, co dzieje się teraz na lewicy, mówię o SLD - jest szansą na to, że Parlament stanie otworem w przyszłych wyborach parlamentarnych?
Wyniki CBOS-u zostawmy na boku na razie.
Celowo je przytoczyłam.
Wiem, nie to, żebym ja miał jakieś zastrzeżenia, że to coś nieuczciwe czy coś takiego, tylko CBOS ma taką metodologię, że odwiedza interlokutora w domu i to powoduje, że odpowiedzi są z reguły znacznie bardziej korzystne dla partii rządzącej. To samo było przy PO, to samo było kiedyś przy SLD. Ale faktem jest, że Sojusz idzie w górę w sondażach. Na trwale przekroczył próg już i wydaje mi się, że wybory samorządowe pokażą, wybory do sejmików przede wszystkim, czy to jest prawda i czy to jest tendencja trwała.
Czyli to nie jest tak, że SLD zachłysnęło się trochę tymi sondażami?
Nie wiem, nic nie mówią.
No, Włodzimierz Czarzasty trochę mówi.
Trochę mówi. Ja osobiście doradzam, kiedy mam okazję z nim rozmawiać, doradzam, żeby mniej mówić, a więcej robić.
Pan wyobraża sobie, jak dalej ma funkcjonować Sejm i Senat? Wracając do tego protestu. Po pierwsze: niewpuszczani są dziennikarze bez stałych przepustek, niewpuszczane są wycieczki poza niektórymi, niewpuszczana jest Janina Ochojska, niewpuszczani są goście, niewpuszczani są wreszcie eksperci sejmowi, którzy powinni brać udział np. w pracach sejmowych, takich codziennych.
Przede wszystkim chcę powiedzieć, że o ile rozumiem, że mogą być pewne utrudnienia związane z tym, że protestujący znajdują się w centralnej części Sejmu, to to nie znaczy, że trzeba z tego Sejmu robić jakąś oblężoną twierdzę.
Przypomina sobie pan taka sytuację?
Nie, w żadnym razie, nigdy takiej sytuacji nie było. Powiem więcej - jeszcze nie tak dawno przecież nie było stałych barierek wokół Sejmu.
Przez teren Sejmu nie można przejść już, tak jak kiedyś np. na spacer.
Ludzie taktowali Sejm jak swój.
Ja widziałam wielokrotnie wycieczki, osoby które przechodziły przez teren Sejmu, robiły sobie zdjęcia i to było normalne. To był spacer, to była atrakcja.
Tak, to była atrakcja.
I dzisiaj Sejm, Senat też mógłby być atrakcją Nocy Muzeów.
Tak jest. W zasadzie jedyne utrudnienie, ale nie dla ludzi, które zostało wprowadzone z powodów raczej dość oczywistych, to było jeszcze za mojej kadencji, to były takie podnoszone bariery przy wjazdach. To było po zamachach terrorystycznych, które polegały na tym, czy mogły polegać na tym, że samochód wyładowany materiałami wybuchowymi wedrze się. Ale to wszystko. W tej chwili mamy z jednej strony twierdzę, mało tego, że nie mogą przejść ludzie itd. ale zaproszeni goście nie mogą wchodzić. Tu dochodzi do pewnego absurdu. Zbiera się komisja, powinni przyjść eksperci, ekspertów się nie wpuszcza, bo są to eksperci nie rządowi, tylko eksperci organizacji pozarządowych, więc ich się nie wpuszcza. Na zaproszenie posła, który nie jest posłem PiS-u, nie może przyjść wycieczka dzieci. Co te dzieci zrobią tam?
Pewnie obawa jest taka, że ktoś mógłby dołączyć do tego protestu i nagle z tych kilkunastu osób zrobiłoby się kilkadziesiąt.
Myślę, że nie o to chodzi. Marszałek Kuchciński, wydaje mu się, że on ten protest jakoś zamrozi tam, w ten sposób, że nikt nie będzie tam podchodził, nikt nie będzie ich podtrzymywał na duchu, tylko tak będą tam siedzieć bez końca. Ale na tym nie koniec. Bo z jednej strony jest oblężona twierdza, ale z drugiej strony, jeśli chodzi o pracę samych posłów, to też sytuacja jest jakaś dziwaczna, ponieważ właściwie już skończyły się debaty w sejmie: Ma pan minutę, ma pan pięć minut, wyłączam mikrofon. Tu kara finansowa. Debat takich klasycznych, że jest ważny temat społeczny, w ogóle nie ma. Ustawy przyjmuje się błyskawicznie…
Albo nie - tu wracamy do uposażenia.
To leży. Ale tak czy owak się nie pracuje. W związku z tym właściwie dlaczego... Niektórzy się dziwili, że Senat tylko raz w miesiącu ma obrady. Ja powiem tak, że przy takim trybie pracy, to raz na kwartał by wystarczyło! Nie no, ja żartuję, ale to nie jest śmieszne.
A państwo nie mają jakiegoś wpływu jako opozycja, ale też parlamentarzyści niezwiązani z PiS-em, żeby spróbować mediować w całej tej sprawie?
Mediator to jest człowiek, który ma zgodę obu stron. Opozycja nie będzie miała zgody rządu, więc taka mediacja nie przysienie żadnych skutków. Niestety piłeczka czy pałeczka jest w rękach rządu. W tej sprawie ze strony rządu powinno jednak wyjść rozwiązanie, może stopniowe , może bardziej odległe, ale konkretne ustawowe, które by zakończyło ten protest, ponieważ on jest wstydem dla nas wszystkich, dla Polski w takiej sytuacji finansowej, jakiej jesteśmy.
Myśli pan, że PiS będzie chciał go zakończyć, kiedy odczuje, że to się odbija w sondażach negatywnie? Bo już pomijam ten wspomniany CBOS, w którym się odbiło negatywnie, ale też w innych.
Trudno powiedzieć, co to spowodowało. W związku z tym jak na razie, podejrzewam, że PiS robi jakieś sondaże i wynika z nich, że jeszcze nie musi. Jest to dość cyniczne, bo w grę wchodzą nie po prostu protestujący. Protestujących w Polsce jest wielu, ponieważ jest wiele potrzeb: już LOT się szykuję do strajku włoskiego, pielęgniarki zapowiadają, nauczyciele. Będzie więcej tego rodzaju przypadków, więc to są rzeczy normalne w demokracji, ale protest niepełnosprawnych to jest rzecz szczególna.
A jak pan ocenia mimo tego protestu działalność i funkcjonowanie minister Elżbiety Rafalskiej, a może właśnie w związku z tym, co się w tej chwili dzieje?
Minister Elżbieta Rafalska, na początku, kiedy wdrażała program 500+, było dużo entuzjazmu i było dużo bardzo dobrych ocen pani minister, ale w tej sprawie... Przychodzi taki moment prawdy, jak się jest ministrem, a ja bywałem, więc wiem, jak to wygląda. Przychodzi moment prawdy, kiedy uważam, że coś powinno być zrealizowane, a nie znajduje oparcia w rządzie, w Ministerstwie Finansów. Trzeba powiedzieć, że albo zaczynamy to zmieniać, albo beze mnie, bo ja nie mogę tego firmować.
Czyli Elżbieta Rafalska powinna się podać w tej sytuacji do dymisji?
Ja uważam, że ona by to wymusiła, gdyby powiedziała to zdecydowanie prezesowi Kaczyńskiemu, bo przecież on tam rządzi, dlatego że Rafalska ma dobre opinie, nie tylko w swoim środowisku, ale przynajmniej miała te dobre opinie także szerzej. To dla PiS-u byłby cios, gdyby ona powiedziała: Nie zgadzam się z taką polityką i rezygnuję. Więc wydaje mi się, że ona by to jednak wymusiła. Ale do tego trzeba mieć odwagę.
A Beata Szydło? Wicepremier do spraw socjalnych?
To jest jakieś nieszczęście. To jest nieporozumienie po prostu. Pani premier nie dość, że oszukała wyborców, twierdząc, że nie będzie podwyższać płac ministrom. Bo na początku kadencji PiS zgłosił taki projekt, ale się wycofał z niego. Oszukała i wprowadziła tylnymi drzwiami nagrody. Nie były to żadne nagrody - co miesiąc wypłacane dodatki do pensji. A potem publicznie broniła tego i pokrzykiwała. Została na pocieszenie wicepremierem do spraw społecznych i nie ma jej. Więc co tu komentować?
A myśli pan, że mimo wszystko PiS, które systematycznie co weekend podróżuje po kraju, dzisiaj również spotyka się z mieszkańcami, to patrząc na szale działania przedwyborczego, przed wyborami samorządowymi PiS-u i opozycji, to jednak ta szala nie jest cały czas na korzyść PiS-u?
Spotkania podtrzymują to poparcie, to jest jasne. Opozycja też się spotyka. Trzeba pamiętać, że te obrazki, które widzimy ze spotkań - ja też brałem udział w mojej historii parlamentarnej w bardzo wielu takich spotkaniach - na te spotkania przychodzą z reguły zwolennicy po prostu.
No tak, ale to też jest budowanie i podtrzymywanie swojego elektoratu.
Z całą pewnością, tylko przychodzą z reguły twardzi zwolennicy. Trzeba pamiętać, że tych zwolenników w kraju są miliony. W spotkaniach weźmie udział może 100 tys., może 200 tys. ludzi. Więc to jest konieczne oczywiście, bo to się gdzieś tam odbija echem w jakiejś prasie miejscowej itd., ale jednak są pewne wydarzenia, które decydują.
Ten protest może być takim wydarzeniem, które będzie stanowiło punkt zwrotny? Zarówno dla jednej strony, jak i drugiej?
Ten protest może być takim wydarzeniem. W polityce generalnie czasami absolutnie zaskakujące, jakieś niespodziewane, czasami drobne wydarzenia powodują erozję poparcia. I na przykład te nagrody nieszczęsne - one zrobiły fatalne wrażenie, a jeszcze bardziej fatalne - wystąpienie pani premier Szydło. Tak przy tej okazji, pan prezes Kaczyński nie wykazał się odwagą cywilną, bo najpierw ją zachęcał do tego, żeby pokazała pazurki, a potem się wyparł, że w ogóle coś takiego powiedział.
Panie marszałku, czy takim punktem zwrotnym jest wczorajsza zapowiedź ministra Kwiecińskiego dotycząca tego, ile mniej z budżetu unijnego możemy dostać i to aż 25%, zarówno z Funduszu Spójności, jak i Rolnictwa - no to znacznie mniej niż wcześniej mówiono, prawda?
No, jeżeliby tak było, to to jest oczywiście duża strata...
A jeśli taka groźba rzeczywiście jest, to też może być taki punkt zwrotny dla rządu? Czy rząd teraz może cokolwiek zrobić?
Oczywiście przy budżecie bardzo dużo zależy od siły negocjacyjnej. Ten budżet to jest na razie projekt, negocjuje, zwraca się uwagę na pewne aspekty...
>A rząd PiS-u ma mocną kartę w tych negocjacjach?
Szuka się koalicjantów do tego, bo to trzeba mieć koalicjantów. Otóż nasz rząd jest praktycznie osamotniony. No, Węgrzy, aczkolwiek Węgrzy mają też swoje interesy, jeśli chodzi o finansowe, więc niekoniecznie muszą nas zawsze popierać, i na tym się właściwie kończy. Może ktoś tam się jeszcze przyłączy do czegoś.
To może trzeba zamknąć tę kwestię praworządności jednak?
Oczywiście, że tak.
N razie chyba nic na to nie wskazuje.
Rząd po prostu uważa, że tam w Komisji Europejskiej siedzi grupka, przepraszam za wyrażenie, głupców, którzy nie mają pojęcia, co tu się dzieje, co my tu przyjmujemy za ustawy, i że można im rzucić na stół ustawkę, która nic nie znaczy.
Te, co ostatnio zostały przegłosowane.
Na przykład. I że wszyscy zakrzykną: O, jak świetnie!. No nie. Ten rząd daleko już zaszedł w łamaniu praworządności, łamaniu konstytucji i oczywiście trudno liczyć, że nagle to cofnie, nie po to to robił. Niemniej jednak jeszcze są możliwości, żeby coś uratować, przede wszystkim, jeśli chodzi o Sąd Najwyższy. Zobaczymy, co z tym będzie. Fakt jest faktem, że Polska jest traktowana w UE jako w tej chwili chory człowiek unijny. Oczywiście, że się z nami rozmawia, to jest zupełnie jasne, nikt nas nie wyklucza, ale...
Wracając do tego budżetu europejskiego, jest jeszcze do uratowania ten procent dla Polski, żeby to nie było 25% mniej?
Nie umiem powiedzieć w tej chwili, bo te negocjacje będą trwały jeszcze z rok. W tej sytuacji, w jakiej jesteśmy, to jesteśmy na pozycji – jakbyśmy na piętra to próbowali rozpisać, to w okolicach piwnicy.
Czyli to wdzieranie się na pierwsze piętro czy na parter może nam trochę zająć.
W tym budżecie muszą być wyłączone pewne pieniądze - poza tym, że Wlk. Brytania odchodzi - które będą przeznaczane dla krajów, które są obciążone uchodźcami. Kraje, które przyjmują jakichś uchodźców, też otrzymują pewne pieniądze. No my akurat nie. Kwestia programu spójności jest dla nas szalenie ważna, to clou tego - tutaj trzeba walczyć, ale trzeba mieć koalicjantów. Dzisiaj nie ma specjalnie chętnych do przyłączania się do nas.
A czy uchwalanie takich ustaw jak np. ta o IPN-ie, która spowodowała np., że 5 czerwca dokładnie, w Izbie Gmin w Wielkiej Brytanii będzie debata na ten temat dyskusja o polskiej ustawie o IPN-ie? To pierwszy Parlament jeszcze wciąż w UE, który będzie o tym dyskutował. wydawałoby się, że ta sprawa została już zamknięta, ale czy ona pomaga w tych negocjacjach?
Pani zadaje retoryczne pytania. Ta ustawa to jest wyjątkowy kretynizm, ja tego inaczej nie umiem nazwać. Ona obciąża autorów, obciąża pana Jakiego, kandydata na prezydenta, obciąża pana Ziobrę, który cicho siedzi i nic nie mówi, a jest też współautorem tej ustawy, obciąża posłów PiS-u, ale niestety najbardziej obciąża Senat i pana marszałka Karczewskiego, dlatego że już po uchwaleniu tej ustawy w Sejmie, już stało się głośno o niej, już były protesty...
Czyli pana zdaniem trzeba było ją schować do zamrażarki?
Nie, w Senacie można ją było radykalnie poprawić, ograniczając ją do kłamstwa oświęcimskiego czy, nazwijmy to, ludobójczego, gdzie Polsce przypisywano udział w Holokauście. Koniec, można było to zrobić. Nie zrobiono tego. Mało tego, że tego nie zrobiono, odrzucono wszystkie poprawki, m.in. moją tego typu. Mało tego, przyjmowano to w nocy, nie na sali, tylko w komisji, potem błyskawicznie przegłosowano, żeby jak najszybciej się tego pozbyć. No, muszę powiedzieć, że taki strzał w stopę, to trzeba być wyjątkowo zdolnym. O Polsce naprawdę mówiono dobrze, mówiono dobrze już od lat - ze względu na nasz rozwój, dynamikę, również system demokratyczny itd. Nagle kompletnie to się zmieniło, kompletnie.
I nie pomoże wystąpienie pana prezydenta Andrzeja Dudy w Radzie Bezpieczeństwa ONZ, który mówił o reparacjach i o Smoleńsku np.
Muszę powiedzieć, że nie wiem, jak to zostało przyjęte i co z tego zrozumieli wszyscy...
W mediach amerykańskich, które przeglądałam, to niewiele an ten temat było.
Przede wszystkim, pan prezydent pojechał tam jako niestały przedstawiciel niestałego członka rady bezpieczeństwa, mało tego, przewodniczący Rady Bezpieczeństwa przez miesiąc. I tak ważnej osoby prezydent nie przyjmuje. Mało tego, prezydent, wiceprezydent nie przyjmuje, nikt z Kongresu itd. Spotkał się z gubernatorem Illinois, z burmistrzem Chicago i spotkał się przy okazji z tym nieszczęsnym od New Jersey, od tego pomnika. Muszę powiedzieć, że ja nie głosowałem na prezydenta Dudę. Nie popieram go, uważam, że dużo szkód wyrządził, ale jest prezydentem Polski i mnie jest po prostu przykro.
A może pan zagłosuje na Donalda Tuska, jeżeli będzie startował w wyborach prezydenckich?
Zobaczymy, kto będzie startował w wyborach.
A myśli pan, że Donald Tusk mógłby trochę namieszać?
Gdybym miał wybierać między Donaldem Tuskiem a Andrzejem Dudą, to mój wybór nie zostawiałby wątpliwości.
A myśli pan, że Donald Tusk, gdyby zdecydował się na ten ruch, może PiS-owi zaszkodzić?
Dzisiaj ciągle jeszcze ta kampania anty-Tuskowa jest silna i takie wmawianie ludziom, że Tusk jest Niemcem albo kierowany przez Niemców, a w ogóle jest wyjątkowym szkodnikiem...
Powiązywanie z katastrofą smoleńską.
Tak. Jest bardzo silne. To zresztą będzie jeszcze prowadzone, dlatego że jest komisja, jest prokuratura, będą się jeszcze różne rzeczy działy, więc to jest sytuacja obiektywnie trudna.
Czy Donald Tusk ma trudną decyzję do podjęcia?
Niełatwą. Natomiast nie przesądzajmy niczego, dlatego że wybory prezydenckie odbywają się dopiero w 2020 roku, czyli za dwa lata. To się jeszcze wiele może zdarzyć.
Już niedługo mundial, będzie pan oglądał? Śledził?
Jasne.
I co pan myśli, jak nam pójdzie?
Ja jestem bardzo ostrożny w przewidywaniach.
Nie będziemy obstawiać w takim razie.
Ja nie znoszę tych naszych...
Euforii, tak?
Przepraszam za to, że odniosę się do niektórych dziennikarzy, ale także do polityków, którzy pompują taki balon: Jacy świetni jesteśmy!
A potem obrót o 180 stopni jak się nie uda.
W klasyfikacji FIFA jesteśmy na 9. miejscu.
Dziesiątym.
Dziesiątym tak? Potęga, po prostu potęga. Po czym się okazuje, że coś nie poszło, coś nie tak, wszyscy zrozpaczeni, ludzie gorzej pracują, samobójstwa są itd.
Myśli pan, że tak będzie podczas tego mundialu?
Więc nie nadymajmy tego balonu. Jeżeli nasza drużyna wyjdzie z grupy, to uważam, że to już będzie sukces, a wszystko, co powyżej, to w ogóle euforia.
A Legia Warszawa zostanie mistrzem Polski? To jutro ma się rozstrzygnąć z kolei.
Legia mnie tak denerwowała przez ten sezon, naprawdę, no ale mam nadzieję, że tak.
Ale w sercu zostaje czy nie?
Jestem za oczywiście. Teren trudny, u Lecha to jest zawsze teren trudny. Nie chciałbym tylko, żeby grali na remis, bo wiadomo, że remis im daje mistrzostwo. Zaczną grać na remis – przegrają. Niech grają na zwycięstwo.
Marek Borowski, dziękuję bardzo.
Dziękuję.

Źródło: Radio ZET

Powrót do "Wywiady" / Do góry