Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt




Wywiady / 17.09.19 / Powrót

Platforma Obywatelska nie jest już partią prawicowo-konserwatywną - RZECZoPOLITYCE

Zuzanna Dąbrowska: Wygląda pan na zrelaksowanego, wcale nie jak w apogeum kampanii wyborczej.
Marek Borowski:
Nie chcę oczywiście zapeszać, ale akurat w Warszawie sytuacja Koalicji Obywatelskiej, bo z niej startuję, jest lepsza niż w wielu innych rejonach, co nie znaczy, że kampanii nie ma. Staram się być dość aktywny w trakcie tej kampanii, być obecny tam, gdzie są wyborcy. Jak to mówią, nie zasypiam gruszek w popiele.
To co pan robi?
Wrzesień to taki okres, że na terenie różnych dzielnic organizowanych jest sporo różnego rodzaju spotkań, imprez niewyborczych, organizowanych np. przez środowiska emeryckie, samorządowe czy organizacje pozarządowe. Ostatnio np. taki festiwal organizacji samorządowych odbył się na pl. Hallera na Pradze. No i po prostu tam trzeba być wszędzie obecnym.
Ludziom nie przeszkadza obecność polityka?
Nie doświadczam jakiegoś hejtu, tak powiem delikatnie.
Czy myśli pan, że podobnie relaksacyjnie upływa kampania kandydatowi do Senatu z okręgu numer 44, z drugiej strony Warszawy? Myśli pan, że Kazimierz Michał Ujazdowski też może o sobie powiedzieć, że się relaksuje?
No nie sądzę. Tam sytuacja na pewno jest trudniejsza. Jak wiadomo, tam pojawił się także trzeci kandydat.
Paweł Kasprzak, lider ruchu Obywatele RP.
Który kontestuje wystawienie Kazimierza Ujazdowskiego. Sporo było także głosów w prasie, środowisk powiedziałbym liberalno-lewicowych, które kwestionowały tę kandydaturę, które deklarowały, że nie będą na Ujazdowskiego głosować. No i pan Kasprzak postanowił dać im szansę.
Takie liberalno-lewicowe głosy powinny być panu bliskie. Zgadza się pan z nimi?
Nie dyskutuję już nad tym, czy pan Kazimierz Ujazdowski powinien startować akurat w Warszawie i w tej dzielnicy, czy nie. Uważam, że dzisiaj głównym zadaniem opozycji jest przywrócenie praworządności w Polsce. Z tego punktu widzenia Kazimierz Ujazdowski nie jest dla mnie kandydatem kontrowersyjnym. Przypomnę, że Ujazdowski został wybrany europarlamentarzystą z listy PiS-u. Po roku, kiedy PiS w Polsce zaczął demolować Trybunał Konstytucyjny i sądy, Ujazdowski ogłosił to w prasie, chyba nawet na łamach „Rzeczpospolitej”. Był niejeden artykuł jego, w którym on ostro skrytykował te działania, a następnie wystąpił z PiS-u przecież w sytuacji, w której PiS był tu partią dominującą i rozdawał wszystkie frukta. Doceniam to i doceniam jego merytoryczne stanowisko, bo on bardzo dobrze argumentował, bardzo merytorycznie.
Czy Paweł Kasprzak powinien się wycofać?
Jeśli chodzi o pana Pawła Kasprzaka i jego działalność jako Obywatela RP, bo on jest twarzą główną tego środowiska, absolutnie to doceniam. To jest człowiek odważny, dzielny i wielokrotnie pokazywał innym, jak należy stawiać ten opór i protestować przeciwko tym zmianom. Także ja go doceniam. Ale uważam, że w tym okręgu grozi podział głosów. I przy podziale głosów po raz pierwszy od lat może tutaj wygrać kandydat PiS-u. Pan Kasprzak w tej sytuacji moim zdaniem powinien się wycofać.
Mówiliśmy o kandydaturze Ujazdowskiego, ale Kasprzak ma argumenty dotyczące w ogóle sposobu wyłaniania kandydatów w partiach, w koalicjach, wśród opozycji. Parę miesięcy temu proponował prawybory. Czy patrząc na to, co się w partiach dzieje sądzi pan, że te postulaty mają szansę zostać zrealizowane? Przecież właściwie chyba w żadnej partii nie ma szalejącej demokracji. Wręcz przeciwnie.
No nie ma, rzeczywiście. Te postulaty są wysuwane od dawna. Ja z nimi sympatyzuję.  Uważam, że - zwłaszcza jeżeli chodzi o układanie list do Sejmu - to prawybory niekoniecznie musiałyby mieć charakter ostateczny, to znaczy uważam, że zawsze zarząd partii politycznej, który jednak ponosi odpowiedzialność, powinien mieć coś do powiedzenia. Ale materiał, że tak powiem, do pracy zarządu mógłby być wyłaniany właśnie w drodze prawyborów, gdzie ludzie zasygnalizowaliby popularność określonych kandydatów. Czy to jest realne w przyszłości? Nie umiem powiedzieć. Do tej pory to się nie udawało, chyba nigdzie. Głównie dlatego, że chyba liderzy partii trochę się tego obawiają. Mają zawsze pewne zobowiązania, które chcieliby zrealizować.
I mają własną pozycję, której bronią. Tu dochodzimy do kolejnej ważnej w tej kampanii kwestii dla Koalicji Obywatelskiej, czyli – chyba można tak powiedzieć - decyzji Grzegorza Schetyny o tym, że to Małgorzata Kidawa-Błońska będzie kandydatką na szefa rządu po wyborach.
Jeszcze tylko wrócę na chwilę do koncepcji układania list w drodze prawyborów. W tym roku sytuacja była jeszcze o tyle trudniejsza, że listy powstawały w drodze porozumienia koalicyjnego. Bo to była i Platforma, i Nowoczesna, i Zieloni, i Inicjatywa Polska. Tutaj prawybory mogłyby doprowadzić na przykład do tego, że któraś z tych partii by wypadła. Więc to w ramach jednej partii, takiej powiedziałbym homogenicznej, byłoby łatwiejsze.
A co do decyzji w sprawie pani Kidawy-Błońskiej, mnie się podoba ta decyzja. To jest oczywiście odejście od pewnej zasady, która powinna być stosowana, mianowicie takiej, że lider partii jest twarzą tej partii i zostaje po wygranych wyborach premierem. No ale u nas to nie raz miało miejsce.
Patrząc na plakaty wyborcze Małgorzaty Kidawy-Błońskiej trudno się oprzeć wrażeniu, że ktoś, kto je projektował, ograniczał się tylko do wizji parlamentarnej. Czy to nie jest przygotowanie do kampanii prezydenckiej?
Ale to nie jest chyba nawet ukrywane. To znaczy nie ma takiej deklaracji oczywiście jasnej, ale nie ma też wyraźnego zaprzeczenia. O ile pamiętam wypowiedź Grzegorza Schetyny, to była właśnie w tym duchu, że te sprawy będziemy rozstrzygać po wyborach. No więc taka możliwość oczywiście istnieje.
Donald Tusk nie chce już próbować swoich sił w wyborach prezydenckich? Sądzi pan, że nie wróci do polskiej polityki?
Te wybory mogą być albo wygrane, albo przegrane. Jeżeli te wybory będą dla opozycji przegrane, to wygranie wyborów prezydenckich będzie silnie utrudnione i nie sądzę, żeby Donald Tusk się wtedy zgłosił jako kandydat.
A Małgorzata Kidawa-Błońska jest wystarczająco silna, żeby się zgłosić i mieć szansę?
A Małgorzata Kidawa-Błońska tak. Natomiast jeżeli te wybory będą wygrane, to wtedy to Grzegorz Schetyna będzie raczej decydował o tym, kto będzie kandydatem i to tym bardziej zwiększy możliwości Małgorzaty Kidawy-Błońskiej. Więc tym bardziej już nie będzie miejsca dla Donalda Tuska. Myślę, że ta dynamika uległa zmianie po decyzji Grzegorza Schetyny o wysunięciu Kidawy-Błońskiej na ewentualnego przyszłego premiera.
Czy jako wieloletni działacz Sojuszu Lewicy Demokratycznej kibicuje pan Lewicy? Dziś jest pan bardziej w centrum, w Koalicji Obywatelskiej.
Poglądów nie zmieniłem, żeby sprawa była jasna.
Scena się przesunęła?
Oczywiście. Platforma Obywatelska nie jest już partią prawicowo-konserwatywną, to jest przeszłość. Odczytała właściwie trendy również. Ja bym powiedział, że dzisiaj jest już taką partią centrowo-lewicową, z dość silnym skrzydłem socjaldemokratycznym. Ja chciałbym wspomóc, jeśli tylko będę potrafił, to skrzydło, i poglądów nie zmieniam. A Lewicy kibicuję. Chciałbym, żeby była silna. Oczywiście przede wszystkim mobilizując wyborców niezdecydowanych co do głosowania. Bo jeżeli to będzie mobilizacja polegająca na tym, że będzie odciągać wyborców Koalicji Obywatelskiej, to suma pozostanie bez zmian.
Wyobraźmy sobie, że na liście wyborczej ma pan trzech lewicowych liderów – Włodzimierza Czarzastego, Roberta Biedronia, Adriana Zandberga. Przy którym nazwisku postawiłby pan krzyżyk?
No jakoś między nimi bym stawiał.
Mogłoby się nie udać.
Nie, chcę powiedzieć, że ta lewica się dopiero tworzy tak naprawdę z tych trzech członów i ja jej kibicuję o tyle, że chciałbym, żeby dotarł się program, sposób przekazywania tego programu, działania, być może dalej jakaś federacja, a dalej już partia jednolita. Ale na to chyba trzeba jeszcze troszkę poczekać.

Źródło: rp.pl

Powrót do "Wywiady" / Do góry