Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt




Wywiady / 16.11.21 / Powrót

Kaczyński testuje, jak daleko może się posunąć - wiadomo.co

JUSTYNA KOĆ: Prokurator generalny Zbigniew Ziobro skierował wniosek do Trybunału Konstytucyjnego ws. przepisów, na podstawie których TSUE nałożył na Polskę kary za Turów i Izbę Dyscyplinarną.

MAREK BOROWSKI:
To dalszy ciąg farsy i tragikomedii. Trybunał Konstytucyjny jest dziś marionetką na usługach władzy, a Ziobro podpiera się jego tzw. wyrokami. To wszystko prowadzi do nieszczęścia. Co gorsza,

to działanie celowe Ziobry, który chciałby, aby Polska opuściła UE i próbuje do tego doprowadzić,


jednocześnie chce pokazać się tej nielicznej, acz głośnej części społeczeństwa, którą uosabia Konfederacja jako lider polskiej AfD. Ziobro buduje właśnie takie ugrupowanie polityczne oparte na swojej Solidarnej Polsce, Konfederacji i wszystkich innych ksenofobach, anty-LGBT, antysemitach itd.
Oczywiście TK wyda stosowny wyrok, Ziobro będzie się upierał, żeby nie płacić, w końcu potrącą nam to z subwencji i dotacji, a wówczas Ziobro wystąpi z wnioskiem, abyśmy nie wpłacili naszej składki do budżetu UE, na co Bruksela potrąci nam jeszcze więcej, aż w końcu stanie pytanie, po co my tam jesteśmy w tej Unii.

I nastąpi „wypierpol”?
Traktaty nie przewidują usunięcia kraju członkowskiego, ale w jakimś momencie nawet Węgry nas nie poprą – jeżeli oczywiście wcześniej nie nastąpi zmiana władzy na Węgrzech. Może zostanie w końcu skutecznie uruchomiony art. 7 i zostaniemy pozbawieni prawa głosu? Niestety,

to wszystko obserwuje Morawiecki, który jest popychadłem w rękach Kaczyńskiego i który nie ma własnego zdania, nie wypowie się, nie postawi.


Kaczyński z kolei testuje cały czas, jak daleko można się posunąć.

W grudniu kończy się stan wyjątkowy na granicy z Białorusią, a sytuacja jest jeszcze bardziej napięta. Rząd chce przedłużyć część obostrzeń, ale ustawą, bo nie może już przedłużyć stanu wyjątkowego. Jak pan ocenia te działania?
Rząd mógłby odczekać dwa dni po zniesieniu stanu wyjątkowego i ogłosić następny. PiS zdaje sobie sprawę z tego rozwiązania, ale wygląda na to, że nie chce tego zrobić, bo byłoby to jawne naruszenie ducha konstytucji. Oczywiście generalnie się tym nie przejmują, ale w tym akurat przypadku wolą tego nie robić i skorzystać z innych przepisów. Jeżeli wprowadza się ograniczenia, aby nie kręciło się tam zbyt wielu ludzi, np. przemytników, to ja bym specjalnie nie oponował, ale muszą być dopuszczeni dziennikarze, przynajmniej z większych mediów, powinny być też dopuszczone grupy medyczne, które świadczą pomoc. Wówczas rozumiałbym, że chodzi o ograniczenie możliwości penetracji imigrantów na nasze terytorium. Jeżeli to natomiast ma wyglądać tak jak teraz, czyli dziennikarze i medycy nie mają dostępu, to zgody mojej nie ma.

Jak pan patrzy z perspektywy czasu na decyzję o wprowadzeniu stanu wyjątkowego?
Krytykowałem wprowadzenie stanu wyjątkowego ze względu na niewpuszczenie dziennikarzy. Sam stan wyjątkowy, który ogranicza tam dostęp osób, poza mieszkańcami, trudno krytykować.

Ci, którzy relacjonują albo świadczą usługi medyczne, powinni mieć dostęp do tej strefy.


Inaczej to naruszenie prawa obywateli do informacji w pierwszym przypadku, w drugim to jest niehumanitarne.

Jak należy działać dalej? Na TVP Info widziałam kampanię, aby wstępować do armii.
Rząd działa w swoim stylu, czyli podbija patriotyczny bębenek, straszy Polaków tym, że nasza suwerenność, integralność terytorialna i niepodległość jest zagrożona. Przy takim podejściu wszelkie działania rządu muszą być uznane za słuszne i właściwe, a przecież tak nie jest. Jest to oczywiście poważny kryzys graniczny i trzeba utrzymywać tam duże siły, natomiast histeria jest w tej sprawie zbędna i wywoływana celowo.

Trzeba przede wszystkim współpracować z UE i Frontexem. Trzeba wpuścić dziennikarzy, aby mogli relacjonować, co się tam dzieje, bo my, jak i cały świat, jesteśmy dziś zdani na relacje białoruskie i rosyjskie. Rząd powinien też wystąpić do KE z konkretnymi pomysłami sankcji na Łukaszenkę. Komisja oczywiście rozważa swoje sankcje, ale rząd powinien naciskać i proponować własne, m.in. sankcje gospodarcze, bo one są najbardziej bolesne. To powinno być głównie embargo na eksport białoruski do krajów UE z jednoczesnym zagwarantowaniem rekompensaty strat dla polskich importerów i eksporterów, którzy mają kontrakty.

Od razu pojawią się głosy, że takie sankcje uderzą nie w reżim, a w społeczeństwo.
Nie ma wyjścia. Tylko takich sankcji Łukaszenka się boi. Sankcje, które dotykają wyłącznie Łukaszenkę i jego towarzyszy, polegające na tym, że nie pozwala im się przyjechać do UE, są nieskuteczne. Niestety

muszą to być sankcje, które w taki czy inny sposób dotkną też obywateli białoruskich, ale tylko takie są niebezpieczne dla Łukaszenki.


To nie będzie wpychanie Łukaszenki w objęcia Moskwy?
Już nic w tej sprawie nie możemy zrobić. Po tym, co Łukaszenka robi w tej chwili, jeżeli komuś się wydaje, że poprzez łagodne działania wobec reżimu Białoruś nie odda się w ręce Putina, to się myli. Łukaszenka jest znienawidzony w kraju, zatem i tak nie ma wyjścia. Musi się opierać na sile rosyjskiej. Putin wszystko mu zagwarantuje, ale pod warunkiem, że Łukaszenka nie będzie odchodził od Rosji.

Dziś nie ma dobrego wyjścia, niestety, bo jeżeli nie będzie bolesnych sankcji, to Łukaszenka może grać imigrantami jeszcze długo. Kolejną sprawą jest powstrzymanie przelotów.

Mówi się nawet o zamknięciu przestrzeni powietrznej.
Tak, ale trzeba także namówić te kraje, z których migranci się grupują, a są to głównie Kurdowie z Iraku i Syryjczycy, aby mogli wrócić. Do tej pory te kraje były raczej nieprzychylne ich powrotom.

Wreszcie trzeba też zauważyć, że wśród imigrantów są także prawdziwi uchodźcy, czyli tacy, którym należy się azyl.


Trzeba by ustalić z UE procedury, żeby ich wyłuskać i aby tacy ludzie mogli złożyć dokumenty o azyl. Na koniec sprawa humanitarnej pomocy – tym, którym jednak uda się przejść przez granicę, nawet nielegalnie, i błąkają się po lasach, śpią na ziemi, trzeba pomóc i sprawdzić, czy nie należny się im azyl. Dopiero później można ich odstawić, ale na przejście graniczne, a nie do lasu. Trzeba zachować w tym wszystkim jakieś człowieczeństwo, bo wszyscy wiemy, co robi Łukaszenka, ale my nie możemy przyjmować jego reguł gry.

Poniedziałkowy sondaż CBOS pokazuje kolejny spadek notowań PiS-u, do 29 proc. To efekt kryzysu na granicy, inflacji, a może wszystkiego po trochu?
CBOS zawsze pokazuje większe poparcie dla rządzących, niż jest w istocie, wynika to z metodologii, jaką stosuje. Skoro zatem pokazuje taki spadek poparcia, to jest to solidny dzwonek alarmowy dla PiS-u. Sądzę, że tutaj zadziałały dwie rzeczy. Po pierwsze Polski Ład, który okazał się propagandowym niewypałem, bo był źle przygotowany. Po drugie inflacja, wzrost cen, który jest rekordowy, zresztą niejeden rząd wysoka inflacja mocno osłabiła.

Ludzie chodzą do sklepów i widzą, jak z dnia na dzień drożeją podstawowe artykuły, a jednocześnie słyszą pana Morawieckiego i Glapińskiego, jak jest świetnie i Polska jest w czołówce, wszyscy nam zazdroszczą.


Trudno wskazać tu jeden czynnik, zresztą zazwyczaj spadek poparcia dla rządzących jest sumą różnych nagromadzonych wydarzeń. Sądzę, że można dołączyć do tego także śmierć pani Izabeli z Pszczyny, bo to pokazało, do czego prowadzi wyrok TK, ale tak naprawdę to działanie PiS-u. Oczywiście też narastający konflikt z UE. Konfederatów to nie martwi, ale biorąc pod uwagę, że prawie 90 proc. Polaków cieszy się z tego, że jest w UE, to działanie rządu, który idzie na zwarcie z Brukselą, nie może się podobać.

Źródło: wiadomo.co

Powrót do "Wywiady" / Do góry