Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt




Wywiady / 26.03.03 / Powrót

Jak tragedia antyczna - "Życie Warszawy"

Z Markiem Borowskim, marszałkiem Sejmu, rozmawia Hubert Biskupski



- Panie Marszałku, Pan się cieszy z tego, że wybuchła wojna z Irakiem?

- Niech pan nie zadaje niemądrych pytań. Oczywiście, że się nie cieszę. Z żadnej wojny nie można się cieszyć.
- A czy było inne rozwiązanie? Obserwując postawę władz irackich można powiedzieć, że innej możliwości nie było.

- Ta sytuacja przypomina antyczną tragedię - pewne rzeczy się dzieją, bo muszą się dziać, i nikt temu nie potrafi zapobiec.
- To zupełnie fatalistyczne myślenie.

- Trochę fatalistyczne, ale nie wszyscy aktorzy tego dramatu zachowywali się tak, żeby takiego rozwiązania uniknąć. Na pewno można tak powiedzieć o Saddamie Husajnie, który przez ostatnie pół roku ciągle odkrywał jakąś mroczną tajemnicę i zapewniał, że już więcej niespodzianek nie ma. Było jednak inaczej. Inną sprawą jest postawa części państw Unii Europejskiej, które od samego początku kwestionowały potrzebę naciskania na Irak. Można postawić sobie pytanie, jak potoczyłyby się wydarzenia, gdyby państwa europejskie zachowały jednolity front z USA.
- Tego się już nie dowiemy.

- To prawda. Ale z całą pewnością Husajn widząc, że front jest niejednolity, lekceważył rezolucję ONZ. Decyzja, jaką podjęliśmy co do wojny, nie była łatwa i może wzbudzać kontrowersje. Dlatego rozumiem protesty w tej sprawie. Ale tę decyzję trzeba było podjąć. Polska stanęła u boku Stanów Zjednoczonych. Nasz udział w tej wojnie będzie bardzo skromny. Chodziło bardziej o moralne wsparcie.
- Czy jednoznacznie proamerykańska postawa, jaką przyjęliśmy, nie zaszkodzi nam w kontaktach z Unią Europejską? Czy nie spowoduje, że dojdzie do kłopotów z ratyfikacją traktatu akcesyjnego szczególnie przez Niemcy i Francję?

- Zarówno Francja, jak i Niemcy zapewniają, że nie. Pewną rolę odgrywa tu przebieg akcji zbrojnej. Im będzie ona szybsza i skuteczniejsza, tym lepiej dla rozszerzenia. Poza tym, rozszerzenie Unii jest także w interesie obecnej Piętnastki, w tym Francji i Niemiec. Dlatego zaryzykuję twierdzenie, że postawa Polski w konflikcie być może naraziła nas na pewne szturchańce, ale nie powinna zahamować naszej integracji.
- Pozwolę sobie przejść na nasze, krajowe podwórko. Panie Marszałku, czy w czasie najbliższego kongresu SLD poprze Pan kandydaturę Leszka Millera na szefa partii?

- Jeżeli miałbym zdecydować dzisiaj - to mówię tak.
- Czy Leszek Miller jest dobrym szefem partii?

- Tak.
- A premierem?

- Też dobrym.
- Mówi Pan tak, mimo że notowania Sojuszu i rządu gwałtownie spadają?

- Powody tego spadku są znane. Poza sytuacją gospodarczą przyczyniła się do tego afera Rywina. Nikt nie jest idealny i wiem, że są zastrzeżenia do działań premiera. Ale podważanie jego roli miałoby sens wtedy, gdyby istniała sensowna alternatywa. A takiej nie ma. Opozycja nie ma żadnej alternatywy.
- Coraz częściej pojawiają się spekulacje, że Leszek Miller będzie premierem tylko do referendum unijnego, a później zastąpi go tzw. bezpartyjny fachowiec, np. Jerzy Hausner bądź Jerzy Koźmiński. Czy taki scenariusz jest realny?

- Pożyjemy, zobaczymy.
- Czy Pan jest zadowolony, że PSL nie ma już w koalicji rządowej?

- Nie, nie jestem zadowolony. Lepiej byłoby, gdyby koalicja była większa i silniejsza.
- Czy zatem premier nie podjął zbyt pochopnej decyzji?

- Nie, nie. Nie cieszę się z rozpadu koalicji, ale obserwując przebieg wypadków, muszę stwierdzić, że musiało do tego dojść. PSL głosując tak, jak głosował, sam podjął decyzję.
- Na początku kadencji politycy SLD przekonywali, że obecne PSL jest zupełnie inne niż to z lat 1993-97. Że jest obliczalne i wiarygodne. Że warto zawrzeć z nim koalicję. Okazaliście się panowie ślepi, bo PSL jest niereformowalne.

- Przez długi czas to było inne PSL. Współpraca układała się dobrze. Ale znaczna część posłów PSL nie wytrzymała ciśnienia sytuacji i trudności, które się nawarstwiły. Zaczęły spadać notowania, zaczęto mówić o zerwaniu koalicji. Partner silniejszy, czyli SLD, nie może zostawić swoich zabawek i pójść sobie, nie może grymasić. Ludowcy stawiali coraz to nowe warunki, aż w końcu stało się.
- Wrócę do sprawy Rywina. Pan powiedział, że jest ona jedną z przyczyn spadku notowań SLD. Zgodzi się Pan zatem z twierdzeniem, że przy ujawnianiu afery Rywina najbardziej ubabrani zostali politycy SLD?

- Ujawnienie afery spowodowało wzmocnienie panującego dość powszechnie w Polsce poglądu, że mechanizmy demokratyczne działają źle, że korupcja jest wszechobecna i głównie dotyczy władzy. A przecież u władzy jest teraz SLD, więc powstaje najprostsze z możliwych skojarzeń, że to my, Sojusz, za to odpowiadamy.
- A czy nie chodzi bardziej o to, że Lew Rywin, oskarżony o wymuszenie łapówki, jest kojarzony, i to nie bez słuszności, właśnie z obozem SLD. Przecież Jerzy Urban podczas zeznań przed komisją śledczą wyraźnie stwierdził, że Rywin stanowił stały element pejzażu towarzyskiego SLD.

- Nie tyle Lew Rywin jest utożsamiany z SLD, ile władza jako taka jest kojarzona ze sprawą łapówki.
- Czy tacy panowie, jak Robert Kwiatkowski bądź Włodzimierz Czarzasty - ludzie SLD - nie wpływają na spadające notowania partii?

- Nie sądzę. To jest odrębny temat.
- A nie jest Pan zażenowany postawą obu tych panów.

- Wstrzymam się z oceną do zakończenia przesłuchań przed komisją. Innym też to radzę.

Źródło: "Życie Warszawy"

Powrót do "Wywiady" / Do góry