Proces obrzydzania lewicy przybiera czasem dość groteskowe formy. Ludwik Dorn próbując udowodnić w programie „Co z tą Polską?” Tomasza Lisa, że koalicja z LiD porządnym partiom nie uchodzi, szukał nazwiska czynnego w LiD skompromitowanego polityka. Szukał, szukał i wreszcie znalazł...Andrzeja Golimonta. Sądzę, że poza Warszawą jego nazwisko nic nikomu nie mówi, natomiast w Warszawie znany jest jako aktywny radny zajmujący się pomocą społeczną. Politycy PiS zarzucają mu, że był kiedyś dziennikarzem w tygodniku „Nie”. Jeśli do tego, zdaniem naszych przeciwników politycznych, sprowadzają się grzechy lewicy, to nie jest źle.
Przyjrzyjmy się więc drugiej stronie. Widzimy tam Romana Giertycha, twórcę i honorowego przewodniczącego Młodzieży Wszechpolskiej - organizacji mającej związki z ideologią faszystowską. Politykom PiS to jednak nie przeszkadza. Widzimy Andrzeja Leppera, który w szeregach swojej partii ma nie tylko byłych działaczy PZPR – sam też był jej członkiem, ale także wiele osób karanych sądownie. Całe jego ugrupowanie charakteryzuje się zresztą predylekcją do łamania prawa. Widzimy nepotyzm, kolesiostwo, klany rodzinne startujące w wyborach samorządowych (notabene dotyczy to również rodziny Kazimierza Marcinkiewicza). Widzimy Jana Bestrego i jego grupę utworzoną z byłych posłów Samoobrony i LPR tylko po to, by dać PiS niezbędną większość wtedy, gdy koalicja była zagrożona. Tam towarzystwo spod ciemnej gwiazdy, a tu Andrzej Golimont. Nieważne, że dobry radny, ważne, że pisał dla „Nie”. Nie wiem, czy śmiać się, czy płakać?
Dziwi, że PO, choć podkreśla związki PiS ze wspomnianymi ludźmi, stawia znak równości między nimi, a politykami LiD. Tłumaczy się, że może tu i ówdzie żyć z LiD w konkubinacie, bo PiS jest w małżeństwie z Lepperem i Giertychem. Nie zgadzam się na taką interpretację moralności w polityce. Jeśli jakieś związki są niedopuszczalne, to nie wolno ich zawierać. PO powinna się zachowywać uczciwie w tej sprawie. Powiedzieć, że ma z LiD różne poglądy na wiele spraw, ale dziś chodzi o koalicje w samorządach, a nie w parlamencie, a w samorządach np. podatek liniowy jest nieważny. Nie ma dziś podstaw do twierdzenia, że LiD jako federacja ugrupowań politycznych jest niewiarygodny, podejrzany moralnie. Odwaga w polityce polega na tym, by mówić prawdę. Nie nazwę PO partią skompromitowaną tylko dlatego, że Jan Rokita poparł w Krakowie kandydata PiS na prezydenta, choć uważał, że się na tę funkcję zupełnie nie nadaje. Wzywał też do sabotowania wybranego w demokratycznych wyborach prezydenta miasta, a wszystko dlatego, że kilka lat temu przegrał sromotnie – nie tylko z nim zresztą – wybory. Mam odwagę powiedzieć, że mimo tego przypadku i innych, o których czasem donoszą media, PO jest generalnie partią demokratyczną, przestrzegającą zasad etyki i kultury politycznej i dlatego Lewica i Demokraci mogą z nią współpracować na szczeblu samorządowym – o ile porozumieją się w sprawach programowych.
Źródło: Galicyjski Tygodnik Informacyjny TEMI
Powrót do "Publikacje" / Do góry