Ustawa z 2003 r. umożliwiła instalowanie automatów o tzw. niskich wygranych. Na zarzuty, iż w ten sposób państwo popiera hazard i wciąga weń młodych ludzi odpowiadano, że będą to urządzenia rozrywkowe, na których młodzież nie będzie mogła grać. Miały być ustawiane wyłącznie w punktach gastronomicznych, handlowych i usługowych – nie więcej niż 3 automaty w jednym punkcie - by przyciągać klientów.
Ta ustawa nie jest przestrzegana. Na automatach można uzyskiwać bardzo wysokie wygrane. Grają na nich dzieci i młodzież. Ustawiane są za fikcyjnymi przepierzeniami nie tylko w punktach gastronomicznych, handlowych, czy usługowych, ale także w różnych przyczepach i kontenerach, a zatem jest ich znacznie więcej niż przewidywano.
Za ten patologiczny stan, który trwa od kilku lat, odpowiedzialni są kolejni ministrowie finansów. Trzeba się wreszcie zdecydować: albo szerzymy hazard, bo chcemy mieć z tego pieniądze i wtedy podnosimy opłaty od jednego automatu (nie bawimy się w żadne 10-proc. dopłaty) albo rygorystycznie przestrzegamy zasad, które są w obecnej ustawie. Ale wtedy liczba automatów zmaleje i budżet nie będzie z nich miał wielkiego zysku. Jedno z dwojga.
Jednocześnie trzeba się zdecydować, z kim mamy do czynienia w tym biznesie. Jeśli są to dla nas ludzie z gruntu podejrzani, bo cały ten biznes uważamy za szemrany od początku do końca, to go znacjonalizujmy. Jeśli jednak są to przedsiębiorcy tacy jak inni, to traktujmy ich tak jak innych. Nie można proponować rozwiązań, które w nich uderzają, nie wysłuchując ich uwag i nie korygując oczywistych absurdów, bo w ten sposób tworzy się klimat dla nielegalnych działań. Oczywiście, posłowie nie mogą się tym działaniom poddawać, nie mogą pozwolić, by biznesmeni nimi kierowali, bo to wbrew etyce. PO zawiodło wyborców, a do wyjaśnienia, m.in. dla sejmowej komisji śledczej, jest na jaką skalę. Ale minimum logiki. Z innymi branżami byśmy tak nie postępowali. Jeżeli na przykład ktoś zgłaszałby zastrzeżenia do koncepcji podniesienia akcyzy na alkohol, stwierdzając, że to nie przysporzy dochodów budżetowi, to nikt w Polsce nie posądzi go o to, że jest lobbystą alkoholowym. Już to wielokrotnie przerabialiśmy. W przypadku automatów jesteśmy skłonni twierdzić, że każdy, kto kwestionował 10-proc. dopłatę, jest lobbystą, a to nieprawda.
Pomysł z dopłatami był zły, technicznie bardzo trudny do wprowadzenia i kosztowny dla budżetu. Są znacznie prostsze sposoby, które by dały te same albo większe pieniądze. Salony gier i kasyna płacą 45% podatku od dochodu, czyli od różnicy między wpłatami i wypłatami. Wiemy, ile jest automatów, ile ludzie wrzucają tam pieniędzy. Wiemy też, że mniej więcej 20% to jest zysk. Podatek wynosi faktycznie 180 euro, czyli ok. 17%. Jeżeli tak, to jest to oczywista nierówność wobec prawa, zatem trzeba szukać prostych metod opodatkowania i tak poprawić ustawę, by była efektywna i nie powodowała skutków ubocznych.
Trudno mieć pretensje do CBA, że zajęło się tą sprawą, bo od tego jest. Natomiast faktem jest, że Mariusz Kamiński, w którego osobistą uczciwość nie mam powodów wątpić, nigdy nie powinien zostać szefem tej instytucji. Na czele CBA musi stać osoba niepartyjna, maksymalnie apolityczna, a on nie tylko wcześniej był prominentnym politykiem, ale i później nie ukrywał swoich politycznych sympatii. Premier Tusk powinien go odwołać tuż po objęciu rządów. Teraz jest fatalny moment. Nie do zaakceptowania jest jednak, by szef CBA publicznie atakował premiera. W dodatku ciążą na nim zarzuty prokuratorskie - niezależnie od tego, jak je oceniamy. Taki stan dwuwładzy nie może trwać, ale oczekiwałem raczej, że Mariusz Kamiński sam złoży dymisję nie komplikując jeszcze bardziej tej sytuacji.
Źródło: Galicyjski Tygodnik Informacyjny TEMI
Powrót do "Publikacje" / Do góry