Były między nami jeszcze inne dyskusje, jak np. dotyczące passusu o „kulturze, zakorzenionej w chrześcijańskim dziedzictwie Narodu’” , co oczywiście było prawdą, ale nie całą. Wydyskutowaliśmy „kulturę, zakorzenioną w chrześcijańskim dziedzictwie Narodu i ogólnoludzkich wartościach”.
Ostatnia kwestia, jaka nam pozostała, związana była z następującym fragmentem: „(My, Naród Polski – wszyscy obywatele Rzeczypospolitej)….w poczuciu odpowiedzialności przed Bogiem i własnym sumieniem, ustanawiamy Konstytucję….”. Takie sformułowanie oznaczało, że wszyscy obywatele głosujący za Konstytucją, zarówno wierzący, jak i niewierzący, biorą (poza sumieniem) także Boga na świadka. Nie mogłem zaakceptować takiego zapisu, a i mój klub na pewno by go nie przyjął. Zaproponowałem małą poprawkę: „…przed Bogiem lub przed własnym sumieniem…”. Rozwiązanie to było krytykowane m.in. przez PSL i przedstawiciela Episkopatu, podnoszących że wierzący będą musieli wybierać między Bogiem a sumieniem. Nie był to zarzut prawdziwy, gdyż „lub” to nie to samo, co „albo – albo”. Jest to tzw. alternatywa łączna, czyli może zajść tylko jedno z dwóch zdarzeń, ale mogą też zajść oba. Krytyków nie było jednak łatwo przekonać. Mazowiecki miał wszakże to do siebie, że jeśli już gdzieś doszliśmy do kompromisu, to brał na siebie zadanie jego obrony. To, co powiedział w tej sprawie, najlepiej go charakteryzuje: „Jeżeli chodzi o sprawę wyrazu „lub” , to nie mam żadnych zahamowań, aby wykreślić wyraz „lub”. Jednak wiem, że dla części członków Zgromadzenia Narodowego jest to sprawa zasadnicza. Polega ona na tym, że wyrazy te są traktowane poważnie. Osoby, które nie wierzą w Boga, nie chcą, aby im przypisywano, że zwracają się do Boga. Z tych powodów nie mogę zmienić tej formuły. Ponadto chcę dodać, iż jako człowiek nie mam prawa przymuszać nikogo, aby pod przymusem zwracał się do Boga. Takie są moje chrześcijańskie przekonania.”
I tak powstała preambuła, która - w kraju, gdzie liczni hierarchowie nadal głoszą, że prawdziwym Polakiem i człowiekiem moralnym może być tylko katolik, a politycy lekceważą neutralność światopoglądową państwa – uparcie przypomina, że wszyscy ludzie, bez względu na wyznanie, są równi i jednako zasługują na szacunek. Rozumiał to Tadeusz Mazowiecki jako katolik, a ja, ateista, rozumiałem, że rola wiary i Kościoła w Polsce ma wymiar szczególny i nie może być pominięta. Trzeba zatem szukać rozwiązań uwzględniających obie okoliczności. Ten pogląd przyjął także cały klub SLD , ponad 90% posłów i senatorów, głosujących za ostatecznym projektem, a w końcu – w referendum – większość głosujących Polaków.
8.04.2017
Źródło: www.borowski.pl
Powrót do "Publikacje" / Do góry