Oto z zaplecza jednej z partii dochodzą sygnały, że partia ta zamierza umieścić w programie likwidację stanowiska wojewody oraz zwiększenie udziału samorządów w podatkach VAT, CIT i PIT. W pierwszej sprawie mogę tylko przywołać art.152 ust.1 Konstytucji („Przedstawicielem Rady Ministrów w województwie jest wojewoda”), w drugiej zaś ostrzec, że spowodowałoby to ogromne perturbacje finansowe. Z jednej strony zwiększyłoby deficyt budżetu państwa, z drugiej - pogłębiłoby i tak już spore nierówności dochodowe między gminami o większej i mniejszej aktywności gospodarczej. Chciałoby się powtórzyć za klasykiem: nie idźcie tą drogą! A jaką?
Sprawa nie jest oczywiście prosta, bo każda gmina ma specyficzne potrzeby i problemy. Czy jest coś, co je łączy? Tak – oświata, kultura, mieszkalnictwo, komunikacja publiczna, tworzenie warunków dla lokalnej przedsiębiorczości, kształtowanie postaw obywatelskich wśród mieszkańców. W każdej z tych dziedzin można prowadzić politykę, która samorządy kierowane przez opozycję będzie wyraźnie odróżniać od tych rządzonych przez PiS. Nic tu nie da (pomijając jej bezprawność) likwidacja urzędu wojewody, czy generalne (mało realne) dosypanie pieniędzy wszystkim. Nie wystarczy także kusić wyborców inwestycjami, choć to oczywiście niezbędny element każdego programu lokalnego. Trzeba natomiast głośno zapowiedzieć, że – w przeciwieństwie do polityki PiS-u - pod „naszymi” rządami w „naszej” gminie nie będzie tolerancji dla ksenofobii, rasizmu, dyskryminacji, klerykalizacji życia publicznego, nepotyzmu i kolesiostwa; artyści, twórcy i ich dzieła nie będą cenzurowani, organizacje pozarządowe będą traktowane po partnersku, a podstawowym, programowym celem będzie wyrównywanie szans i przeciwdziałanie nierównościom. To nie jest program lewicowy – to jest program europejski, tak się rządzi i postępuje w demokratycznej, zasobnej Europie. Polskie samorządy mają narzędzia, aby takie zasady wprowadzić w życie, a jeśli ktoś nie wie, jak z nich korzystać, proponuję poradzić się prezydenta Poznania Jacka Jaśkowiaka czy prezydenta Słupska - Roberta Biedronia. PiS chce ulepić „nowego człowieka”, takiego swoistego „pismana” i jeśli opozycja nie wykorzysta władzy w samorządach, aby temu przeciwdziałać – w przyszłości żadne programy już nie pomogą.
Jest oczywiście także sprawa taktyki przedwyborczej. W wyborach do samorządów liczą się głównie dwie kwestie: kto rządzi w miastach i kto rządzi w sejmikach wojewódzkich. Pojawiają się pomysły, aby opozycja wystawiła wspólne listy do sejmików i wspólnych kandydatów w wyborach prezydentów i burmistrzów miast. Koncepcje te znajdują chętne ucho u Grzegorza Schetyny, który publicznie optuje za takimi porozumieniami. Innych chętnych wszelako brak. Ci, którzy mają podstawy sądzić, że przekroczą próg 5-procentowy, nie spieszą się do wspólnych list, a co do wyborów prezydentów i burmistrzów, wszyscy chcą najpierw w pierwszej turze sprawdzić siłę swojego kandydata i swojej partii. Argumentują, że w drugiej turze zjednoczą siły i solidarnie poprą tego kandydata opozycji, który w pierwszej turze wypadnie najlepiej. Konkludując – na razie nie ma powodu, aby cokolwiek wspólnie ustalać.
Rozumowanie to wygląda na logiczne, ale w rzeczywistości jest dla losów opozycji wyjątkowo niebezpieczne. Zakłada ono, że PiS uszanuje reguły gry, zawarte w obecnej ordynacji wyborczej. Ta naiwność może drogo kosztować! A co będzie, jeśli na 3 miesiące przed wyborami PiS zdecyduje, że dla wyboru prezydenta czy burmistrza wystarczy jedna tura, a w wyborach do sejmików zmniejszy okręgi wyborcze i podwyższy próg np. do 10 proc. (przykład dał tu Erdogan, uważany przez min.Waszczykowskiego za szczerego demokratę) – a wreszcie przyspieszy wybory?! Wtedy nie będzie już czasu na żadne uzgodnienia i podzielona opozycja polegnie, wydając pełne oburzenia okrzyki, iż PiS złamał zasadę, że zmiany w ordynacji wyborczej można wprowadzać nie później, niż na pół roku przed wyborami.
Przesadzam? No to posłuchajmy, co ostatnio powiedział pos.Terlecki, szef klubu PiS: „Konieczne są drobne zmiany w przepisach wyborczych, ale jeżeli uda nam się w stosunkowo krótkim czasie przeprowadzić reformę sądownictwa, to wtedy możliwa będzie dyskusja o jakichś głębszych zmianach w ordynacji.” Pozwolą Państwo, że przetłumaczę to „z polskiego na nasze”: jeśli uda się PiS-owi zmienić kadrę w sądach (zwłaszcza w SN, który stwierdza ważność wyborów) na „zaufanych” sędziów – to będzie można dowolnie manipulować ordynacją wyborczą! Dlatego już dziś konieczne jest podjęcie rozmów między PO, Nowoczesną, PSL i SLD (partia RAZEM maszeruje osobno), przygotowujących te partie na wszelkie „niespodzianki” wyborczo-ordynacyjne PiS. Chodzi o to, aby opracować metodologię postępowania, która pozwoli – w razie nagłej potrzeby – na szybkie stworzenie wspólnych list bądź wystawienie w wyborach na prezydenta i burmistrza tylko jednego, wspólnego kandydata.
W cieniu przygotowań do wyborów ludzie pana prezydenta prowadzą konsultacje w sprawie nowej konstytucji. Rozdają ankietę, a w niej np. takie pytanko: czy w obecnej konstytucji są takie przepisy, które nie powinny być zmieniane?(!) Pytanie to poraża swoją intelektualną głębią – podobnie zresztą jak całe konsultacje.
Miesiąc temu, 10 września, minęła 45. rocznica zdobycia przez polskich piłkarzy złotego medalu na olimpiadzie w Monachium. Już myślałem, że nikt tego wydarzenia nie uczci, ale na szczęście na posterunku był nieoceniony minister Błaszczak. Jeden z „Orłów Górskiego”, Kazimierz Kmiecik, właśnie otrzymał decyzję o obniżeniu mu emerytury, bo grając dla Polski był na etacie milicyjnego klubu Wisła Kraków. Z kolei wdowom po innych „Orłach” obniżono renty. Takich skandalicznych przypadków jest znacznie więcej. Brakuje słów, aby właściwie określić pana Błaszczaka i tych wszystkich, którzy tę haniebną ustawę uchwalili. Jeśli jakieś tu pasują, to chyba te, wypowiedziane z mównicy sejmowej „bez żadnego trybu”.
Na zakończenie coś do śmiechu. J.Kaczyński: „W propozycjach prezydenta dostrzegam wątpliwości konstytucyjne”.
Źródło: Polityka nr 41(3131),11.10 - 17.10. 2017
Powrót do "Publikacje" / Do góry | | | |
|