Marek Borowski: Dzień dobry pani, dzień dobry państwu.
D.W.: No to jak po wstępie można sądzić, będziemy rozmawiać o Hannie Gronkiewicz-Waltz, ale zapytam z innej strony. Szykuje się reaktywacja bankowej komisji śledczej. Czy pana zdaniem Hanna Gronkiewicz-Waltz powinna stanąć przed taką komisją, jeśli zostanie wezwana? A na to się zanosi, jak zapowiada PiS.
M.B.: Mnie jest w ogóle trudno powiedzieć, kto powinien stanąć przed bankową komisją śledczą. Moje zdanie w sprawie bankowej komisji śledczej jest niezmienne od początku – jest to propagandowa hucpa zupełnie niepotrzebna i pomysł, który został wyprodukowany wyłącznie dla celów politycznych. Do badania trudnych czy podejrzanych spraw z przeszłości jest przede wszystkim prokuratura. Komisja śledcza powinna być powoływana wtedy, gdy w grę wchodzą sprawy, w które są zamieszani rządzący i w związku z tym działania prokuratury mogą być podejrzewane o stronniczość. Tak było na przykład w sprawie Rywina, ponieważ Leszek Miller był wymieniany tam jako jeden z uczestników tej operacji, tak było w sprawie Orlenu, ponieważ zatrzymanie pana Modrzejewskiego przez służby tajne siłą rzeczy powodowało, iż najwyższe władze mogły być w to zamieszane. W związku z tym tam powoływanie komisji śledczej miało jakiś sens, natomiast tutaj rozpatrywanie spraw sprzed, nie wiem, pięciu, siedmiu czy ośmiu lat może być spokojnie powierzone prokuraturze, tym bardziej że na jej czele stoi pan minister Ziobro, do którego rządzący chyba mają zaufanie.
D.W.: Ale mimo pana opinii, ta komisja zapewne zostanie reaktywowana. No i właśnie, z jednej strony mamy orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego, na które powołuje się Hanna Gronkiewicz-Waltz i mówi, że posłowie nie mają prawa jej przesłuchiwać, a z drugiej strony jest zapowiedź i posłów PiS-u, i są opinie marszałka Sejmu, i ministra Ziobry, który tutaj przed chwilą w studiu powiedział, że nic nie stoi na przeszkodzie, jeśli chodzi o stronę prawną, aby stanęła przed komisją.
M.B.: Pani redaktor, jeśli ja uważam, że ta komisja jest bezsensowna i ma zupełnie inne cele niż te, które przewiduje Konstytucja, to nie chcę się wypowiadać w kwestiach, czy ktoś powinien stanąć, czy nie powinien stanąć. Powinien stanąć przed prokuratorem, jeżeli prokurator będzie prowadził którąkolwiek ze spraw, którą chce się zająć komisja, tak. Natomiast jeżeli chodzi o komisję śledczą, to naprawdę proszę mnie zwolnić od takich wypowiedzi, bo ja widzę tam czysty cel polityczny.
D.W.: Dobrze, zwalniam pana z odpowiedzi, ale zadaję kolejne pytanie wobec tego – czy już zdecydował pan, kogo poprze w Warszawie? Czy poprze pan, krótko mówiąc, Hannę Gronkiewicz-Waltz?
M.B.: Zacznijmy od tego, że jest, oczywiście, bardzo miło usłyszeć, że ktoś oczekuje mojego poparcia, bo to zawsze podnosi jednak wartość człowieka. Rozumiem, że ona wynika po prostu z wyniku wyborczego. Natomiast ja nie mam takiego obowiązku, żeby kogokolwiek popierać, to chyba sobie wszyscy z tego zdają sprawę, i pani Hanna Gronkiewicz-Waltz również. Ja, oczywiście, mógłbym wypowiedzieć swój pogląd z całym szacunkiem dla moich wyborców, którzy są samodzielni, niezależni i podejmują decyzje na własny rachunek i na własną odpowiedzialność. Ja mogę, oczywiście, wypowiedzieć swój pogląd, który może być wzięty przez nich pod uwagę. Otóż, na dzisiaj ja nie mam żadnego powodu, żeby wypowiadać jakikolwiek pogląd, a już najmniej rekomendować kogokolwiek, w tym panią Hannę Gronkiewicz-Waltz, ponieważ póki co istnieje wypowiedź Jana Rokity, jednego z liderów Platformy Obywatelskiej sprzed wyborów, który w dyskusji z Kazimierzem Marcinkiewiczem w jednym z najbardziej poczytnych dzienników powiedział jasno: „Jak tylko Hanna Gronkiewicz-Waltz wygra wybory, następnego dnia siadamy, rozmawiamy o koalicji”. Otóż, temu zaprzeczyć można tylko w jeden sposób, Hanna Gronkiewicz-Waltz tylko w jeden sposób może temu zaprzeczyć, mianowicie zapowiadając porozumienie z Centrolewicą, tym bardziej że w Radzie Warszawy, jak wiadomo, żadne z ugrupowań nie ma większości i jakieś porozumienie musi być.
D.W.: No tak, pan się waha, a PiS już wyciąga rękę i proponuje właśnie Platformie Obywatelskiej takie porozumienie i taką koalicję, taki sojusz na Mazowszu.
M.B.: Ja się nie waham. Propozycja porozumienia z naszej strony leży na stole.
D.W.: Ale PO odpowiada: bez SLD.
M.B.: No nie, to tak być nie może. Zresztą ja w ogóle tego nie rozumiem, powiem szczerze, to znaczy z SLD bez SLD...
D.W.: Pan jest w SDPL, przypomnę słuchaczom.
M.B.: Jestem w SDPL, a poza tym tu powstała zupełnie nowa formacja, tu powstała formacja, która się nie tylko nazywa Lewica i Demokraci albo Centrolewica, jak kto woli, ale która składa się po prostu z przedstawicieli różnych partii. I trzeba już zacząć operować w ogóle nowym pojęciem. Jeżeli Platforma Obywatelska nie chce współpracować z tą formacją, no to trudno, jak nie chce współpracować, to nie może domagać się poparcia.
D.W.: A za stanowisko wiceprezydenta Warszawy?
M.B.: Nie, to w ogóle...
D.W.: Padła taka propozycja?
M.B.: Nie, nie padła taka propozycja, ale...
D.W.: A gdyby padła?
M.B.: Nie, gdyby padła, to... Myślę nawet, że Hanna Gronkiewicz-Waltz w ogóle nie wyjdzie z taką propozycją, dlatego że to w ogóle nie o to chodzi, ja nie aspiruję do tej funkcji, żeby sprawa była jasna, nie zamierzam zostać wiceprezydentem Warszawy. Chcę powiedzieć, że ja wysunąłem kandydatów, to wszyscy wiedzą, przed wyborami. Byłem jedynym kandydatem, który pokazał ludzi, z którymi chce pracować. Gdyby doszło do koalicji, to spośród nich można zawsze kogoś wybrać i będą to świetni fachowcy po prostu. A wyborca ma cztery możliwości, jak wiadomo: pierwsze – iść głosować na panią Hannę, drugą – iść głosować na pana Kazimierza, trzecią – nie iść w ogóle, i czwartą – spełnić obywatelski obowiązek, iść głosować i skreślić oboje. I podejmie jakąś decyzję. Ja powiem tak, że moi wyborcy - nie wiem, nie siedzę, że tak powiem, w ich głowach, ale sądzę, biorąc pod uwagę mój program, który głosiłem - są zdecydowanie przeciwni układom z PiS-em, to po pierwsze, i oczywiście byliby bardzo zadowoleni, gdyby doszło do porozumienia między centrolewicą i PO, czy też między Markiem Borowskim i Hanną Gronkiewicz-Waltz. Jeżeli się dowiedzą, że nie ma takiego porozumienia, mogą być rozczarowani i to wszystko.
D.W.: Jak rozumiem, wyłożył pan tę argumentację, podczas wczorajszej rozmowy z posłem Platformy Mirosławem Drzewieckim podczas spotkania w gabinecie Wojciecha Olejniczaka?
M.B.: Tutaj panią rozczaruję, bo pan Mirosław Drzewiecki jest z Łodzi, z miasta Łodzi i wpadł do Wojciecha Olejniczaka porozmawiać o sytuacji w sejmiku łódzkim...
D.W.: A to ciekawe, bo twierdził, że się pomylił, że pomylił gabinety.
M.B.: [śmieje się] To jest ładny greps. To znaczy pomylić pomylił, ale pozostał na dłużej, prawda? Nie, nie, więc rozmawiali o Łodzi, ja byłem świadkiem tej rozmowy i z panem Drzewieckim o Warszawie nie rozmawialiśmy.
D.W.: Nie stwarzał wrażenia osoby, która się pomyliła, wiedział, czego chce, tak?
M.B.: Mnie proszę nie wciągać do tego qui pro quo, bo... Nie, nie, przyszedł, porozmawiali. Myślę, że to był taki żart z jego strony.
D.W.: Panie marszałku, czy jest możliwe takie porozumienie, że Lewica i Demokraci popierają Hannę Gronkiewicz-Waltz w Warszawie, a w zamian za to jest poparcie dla Jacka Majchrowskiego w Krakowie, poparcie Platformy Obywatelskiej? Czy taki układ...
M.B.: Nie, nie jest możliwe takie porozumienie. My możemy mówić generalnie o szerokim porozumieniu między LiD-em, czyli Centrolewicą, a Platformą Obywatelską w sumie i PSL-em, polegającym na tym, że wszędzie, gdzie to możliwe, odsuwamy PiS, Samoobronę i Ligę Polskich Rodzin od władzy, ponieważ to jest w interesie naszego kraju, to jest w interesie rozwoju Polski. O takim porozumieniu możemy mówić generalnie. Jeżeli nie ma gotowości do takiego porozumienia, to tego rodzaju drobne targi nie wchodzą w ogóle w grę. W Warszawie mamy bardzo klarowną sytuację, w Warszawie mamy sytuację, gdzie trzeba sformować większość i ta większość może być albo z PiS-em, albo z Centrolewicą. Jesteśmy zainteresowani, oczywiście, większością z Centrolewicą, uważamy, że w gruncie rzeczy werdykt wyborców taki był. Te wybory wygrała opozycja, to trzeba jasno powiedzieć. I Platforma Obywatelska, naszym zdaniem, powinna czytać znaki czasu. Jeżeli je fałszywie odczyta, trudno, to sama weźmie na siebie brzemię konsekwencji.
D.W.: Pan mówi o odsuwaniu PiS-u, a premier mówi o odsuwaniu ugrupowań z rodowodem postkomunistycznym i wyciąga rękę do wszystkich pozostałych ugrupowań.
M.B.: Wyciąganie ręki przez premiera nastąpiło w momencie, w którym PiS wraz z koalicjantami, bo tak na to trzeba patrzeć, poniósł porażkę. W tym momencie wyciąga rękę. Ja bym powiedział tak – trzeba było wyciągać rękę...
D.W.: W gminach i powiatach jednak PiS wygrało.
M.B.: Nie, nie, proszę pani, to jest absolutnie mylące. Otóż w powiatach i w gminach wygrały komitety obywatelskie. Proszę zwrócić uwagę na te procenty – jak pani podsumuje wszystkie procenty wszystkich ugrupowań, to nawet do 50% nie dochodzi. A dlaczego? Bo reszta to są komitety obywatelskie. Miarodajne są jedynie wybory do sejmików, ponieważ tylko tam startowały partie polityczne i startowało ich siedem w sumie.
D.W.: Jest jeszcze jeden zwycięzca, bo okazuje się, że najwięcej radnych zdobyło Polskie Stronnictwo Ludowe.
M.B.: Tak jest, i to trzeba oddać, że w tych wyborach lokalnych PSL ma większe poparcie niż w wyborach parlamentarnych. Więc to jest sukces PSL-u, tu nie ukrywam. I myślę, że szeregując jakby na tej mapie sukcesów te partie, to niewątpliwie PSL odniósł największy, potem Platforma Obywatelska, która zwiększyła liczbę swoich zwolenników, na trzecim miejscu Lewica i Demokraci, która pozbierała się, jak to się mówi, do kupy i zrobiła niezły wynik, potem PiS, który utrzymał poparcie, ale ze względu na koalicjantów w sumie stracił, no i dwaj koalicjanci, którzy muszą się zastanowić nad swoim dalszym życiem.
D.W.: I pewnie się zastanawiają. A czy pan zastanawiał się, czy Polska dobrze zrobiła, blokując porozumienie Unia Europejska-Rosja?
M.B.: W tym blokowaniu jednego zabrakło, jak zwykle zresztą. Muszę powiedzieć, że to po raz kolejny jest w działaniach Polski. Mianowicie, my nie szukamy sojuszników, my występujemy w roli...
D.W.: No, wczoraj zyskaliśmy sobie – Francja wspiera nas w sprawie embarga.
M.B.: No, Francja w sprawie mięsa, ale tam przecież myśmy podnieśli problem energetyczny, Litwa gdzieś zamilkła, a przecież była tym zainteresowana.
D.W.: Litwa się wycofała, tak jest.
M.B.: Tak się polityki zagranicznej nie uprawia. Najpierw drogą dyplomatyczną sonduje się pewne sprawy, szuka się sojuszników, występuje się w grupie albo występuje się samemu, ale wie się, że za chwilę odezwie się kilka państw. To nie jest po raz pierwszy. Tak samo było z paktem energetycznym, tak zwanym „muszkieterów”, gdzie nagle wyskoczyliśmy z propozycją, a później się zdziwiliśmy, że nikt tego nie poparł. Trochę tak gramy, jakbyśmy byli najmądrzejszym w klasie, który ma do zakomunikowania ważne sprawy wszystkim, a jak się wszyscy odwracają bokiem, to wtedy obrażeni wychodzimy na korytarz i informujemy wszystkich, że coś z tą klasą nie jest w porządku. Więc albo chce się być skutecznym... ja bym wolał, żeby Polska była skuteczna, a nie ogłaszała wielkie deklaracje.
D.W.: No, może będzie, tu się przekonamy.
M.B.: Może będzie, zobaczymy.
D.W.: Czy cieszy się pan, że zostajemy pół roku dłużej w Iraku?
M.B.: Nie, nie cieszę się absolutnie, że zostajemy pół roku dłużej w Iraku. W Iraku powinna zostać niewielka grupa Polaków, niewielka, nie wiem, rzędu 100-150 osób, które są wyłącznie do szkolenia, wyłącznie, i to fachowców od szkolenia. W tej chwili widać, że sprawa iracka to jest ogromny problem demokratycznego świata, właściwie nie wiadomo, jak z tego wybrnąć. I powiedzmy sobie szczerze, że Polska w tym znajdowaniu rozwiązania nie ma wielkiej roli do odegrania. Natomiast jako jeden z tych, którzy utrzymują porządek w Iraku, też wiele nie zrobi. Rozumiem, że pewna symboliczna obecność może oznaczać, iż nie zostawiamy sojusznika całkowicie na polu walki i nie rejterujemy, rozumiem, że to jest potrzebne, natomiast zdecydowanie trzeba dać sygnał do tego, iż trzeba szukać zupełnie nowych rozwiązań. Widać po zmianach w Stanach Zjednoczonych, wreszcie po odwołaniu Rumsfelda, który powinien być odwołany bardzo dawno temu, że i tam zaczyna się myślenie. Szkoda, że tak późno.
D.W.: Marek Borowski, lider Lewicy i Demokratów, był gościem Sygnałów Dnia. Dziękujemy, panie marszałku.
M.B.: Dziękuję bardzo.
Źródło: Polskie Radio - Sygnały Dnia
Powrót do "Wywiady" / Do góry | | | |
|