Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt




Publikacje / 14.09.05 / Powrót

Jan Rokita - nowy David Copperfield
Dział: O podatkach

W kolejnej debacie wyborczej zorganizowanej przez redakcję „Rzeczpospolitej” i TVN24 tematem wywoławczym była gospodarka a dominującym wątkiem podatki. Jak wiadomo, w tej ostatniej kwestii nie ma zgody wśród pretendujących do rządzenia partii prawicowych - PO forsuje już od dawna podatek liniowy „3 x 15” a PiS – jest temu zdecydowanie przeciwny. A przecież obie te partie zamierzają po wyborach zawrzeć koalicję. Trudno sobie w tej sytuacji wyobrazić, jak będzie wyglądało rządzenie w ich wykonaniu. W debacie też się tego nie dowiedzieliśmy, choć Jan Maria Rokita – zachwalając koncepcję podatku liniowego - zapewniał, że w tej sprawie PO dojdzie z PiS do porozumienia.

Nie po raz pierwszy z pewnym osłupieniem słuchałem tego, co Jan Rokita – najpoważniejszy dziś kandydat na premiera - ma do powiedzenia na tematy gospodarcze. Nie tak dawno pouczał, jak robić budżet państwa. Byłem krótko ministrem finansów, akurat jeden budżet miałem okazję przygotować, innym się przyglądałem i muszę powiedzieć, że poraziła mnie prostota, z jaką prawdopodobny przyszły premier podchodzi do tej sprawy, mówiąc o „budżecie zadaniowym”. Jestem za tym, żeby dla obywateli było jasne, że rząd realizuje ileś tam programów. Te programy mają swoje nazwy, swoich wykonawców i swoje pieniądze, są rozliczane. Natomiast propozycja, że minister finansów przestanie układać budżet - będzie to robiła jakaś grupa doradcza, a zamiast tego premier będzie mógł zapytać, np. ministra gospodarki, ile on potrzebuje pieniędzy, żeby zmniejszyć bezrobocie o 2 proc., minister gospodarki odpowie, premier każe ministrowi finansów wypłacić pieniądze, a minister gospodarki zrealizuje zadanie, to jest to jakaś fantastyczna bajka.

Teraz mówi o zmniejszeniu wszystkim podatków, podczas gdy koncepcja „3 x 15”, której częścią jest 15 proc. stawka VAT na wszystkie towary, oznacza podwyżkę o 8 pkt. proc. cen żywności, leków, środków do produkcji rolnej itd., która obciąży ludzi najuboższych. Oznacza też podwyżkę faktycznie płaconej stawki PIT przez najmniej zarabiających. Opowiadanie, że dostaną oni rekompensaty, jest śmieszne, bo to z kolei oznacza komplikację systemu podatkowego, który podobno miał być uproszczony, a więc wszystko razem nie trzyma się kupy i sprawia wrażenie czegoś nie do końca przemyślanego.

Koncepcja podatku liniowego jest niezgodna z poczuciem sprawiedliwości społecznej. Ludzie nie akceptują tego, żeby jednakową stawkę podatku płacili ci, którzy mają bardzo niskie i ci, którzy mają bardzo wysokie dochody. Mamy już dzisiaj liniowy podatek dla wszystkich, którzy prowadzą działalność gospodarczą. Wynosi on 19 proc. (Na marginesie – nie jest prawdą, że nie obniżono podatków w ciągu ostatnich kilku lat, bo obniżono właśnie podatki dla firm do 19 proc.). Nie widzę powodu, aby ludziom, którzy nie prowadzą takiej działalności, nie tworzą miejsc pracy i dużo zarabiają (jako poseł też się do nich zaliczam) robić prezent i dwukrotnie zmniejszać podatki. Progresja natomiast powinna maleć w miarę pojawiania się możliwości budżetowych.

Jestem mówiąc szczerze trochę zaniepokojony, należę bowiem do polityków, którzy rozumieją, że raz się jest u władzy, a raz w opozycji i że trzeba się z tym pogodzić. Nie jest żadną klęską ani katastrofą dla państwa, gdy do władzy dochodzi opozycja, ale pod warunkiem, że nie jest to opozycja szalona. Jak więc słyszę tego rodzaju rzeczy - chwytliwe, okrągłe, ale oderwane od realiów - to robi mi się trochę straszno. A już słuchając Jana Marię Rokitę widzę nowego Dawida Coperfielda, tyle że w ekonomii.

Kolejny raz apeluję: Panowie, przestańcie gmerać przy podatkach, bo nic się tu już wielkiego nie da zrobić. Przejdźmy do konkretów. Kluczową sprawą jest uruchomienie inwestycji, które dadzą miejsca pracy i pozwolą zmniejszyć w Polsce bezrobocie. W tym celu należy zmniejszyć pozapłacowe koszty zatrudnienia, przede wszystkim składki ZUS, dla rozpoczynających działalność gospodarczą - w większym stopniu niż to zrobiono do tej pory oraz dla mikroprzedsiębiorców. Młody przedsiębiorca startujący w biznesie powinien płacić 80 zł składki ZUS przez dwa lata a nie 535 zł. To jest konkret (jeden z wielu), który proponuje Socjaldemokracja Polska.

Źródło: Galicyjski Tygodnik Informacyjny TEMI

Powrót do "Publikacje" / Do góry