I bardzo dobrze – wszyscy z dumą pokazujemy je turystom. Duma ta byłaby jednak znacznie większa, gdybyśmy mogli pokazać także inne zabytki, które świadczą o historii Warszawy i jej wybitnych mieszkańców, a których nie trzeba stawiać na nowo, bo od 150 lat stoją tam, gdzie je wybudowano. Niestety, stoją i niszczeją. O czym mowa? Oczywiście o Starej Pradze, o Stalowni na Szwedzkiej, „Druciance” i Młynie Michla na Objazdowej, o Domu Konopackiego na Strzeleckiej, czy o willi Świętochowskiego na Kawęczyńskiej. Chciałoby się także napisać o fabryce na Krowiej, ale jej mury spółka Port Praski właśnie rozebrała. Nie miała wprawdzie zgody konserwatora, ale uzyskała za to zgodę nadzoru budowlanego, bo jak się okazało, między jednym a drugim urzędem telefon nie działał.
Mam nadzieję, że ten scenariusz nie powtórzy się przy budynku b. gimnazjum przy Sierakowskiego, w obronie którego miałem honor występować razem ze znanym varsavianistą Januszem Sujeckim, co – zasługa to także wojewody – zaowocowało, po długich bojach z Portem Praskim, o nieodwołalnym wpisaniu tego budynku na listę obiektów zabytkowych. A obiekt to nie byle jaki, bo w nim właśnie nauki pobierał Henryk Goldszmit (Janusz Korczak), wspaniały pedagog, oddany dzieciom aż do ich i swojej tragicznej i bohaterskiej śmierci. Po raz kolejny przypomniał nam o nim dziewiąty już Festiwal Kultury Żydowskiej „Warszawa Singera”, w trakcie którego zaprezentowano także ciekawą i wzruszającą książkę jednego z najbliższych współpracowników Korczaka – Michała Wróblewskiego. Festiwal nie raz już gościł na Pradze, ale chyba nigdy w tak dużym wymiarze, jak w tym roku.
W klubach i kawiarniach (Skład Butelek, Jedyne Wyjście, Hydrozagadka, Sens Nonsensu, 4 Pokoje), na plaży La Playa, na praskich ulicach, w teatrze na Lubelskiej – codziennie można było posłuchać koncertów, wykładów, poezji, obejrzeć spektakle teatralne, zdjęcia i filmy, graffiti i plakaty, posmakować kuchni żydowskiej i potańczyć przy klezmerskiej muzyce. Wszystkie te wydarzenia po raz kolejny pokazały, jak wiele kultura polska czerpała z kultury żydowskiej i wzajemnie, a fakt, że wiele z tych imprez działo się na Pradze, podkreśla i wzmacnia jej rolę na kulturalnej mapie stolicy.
A wracając do Korczaka – Michał Wróblewski przytacza pięć korczakowskich zakazów i pięć nakazów w wychowaniu dzieci. Zakazy: nie bij, nie zawstydzaj, nie strasz, nie krzycz, nie lekceważ. Nakazy: pocałuj, przytul, pochwal, posłuchaj, pociesz.
Jakież to proste i jakże często – a wiem to z własnego doświadczenia - niełatwe do zastosowania zasady. Janusz Korczak udowodnił jednak, że są skuteczne. Zasługuje na to, aby na Pradze, tam gdzie się wychował, było takie miejsce, które pokazywałoby nam i naszym gościom z zagranicy Jego postać i dorobek.
Marek Borowski
Senator Warszawsko-PRASKI
Źródło: "Mieszkaniec"
Powrót do "Publikacje" / Do góry