Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt




Publikacje / 21.06.16 / Powrót

STRATEGIA WOBEC DEMOKRATURY - SEJM-BIS
Dział: O polityce i politykach

W grudniu ubiegłego roku opublikowałem w „Wyborczej” artykuł pt. „Strategia wobec demokratury” (15 grudnia 2015 r.), w którym zaproponowałem, żeby w sprawach dotyczących wolności, demokracji, praw obywatelskich, trójpodziału władzy i podstaw ustrojowych państwa opozycyjne partie demokratyczne występowały wspólnie. Zawiesiły rywalizację, powołały Komitet Porozumiewawczy i mówiły jednym głosem. Komitetu nie powołały (co nadal postuluję), ale w znacznym stopniu uzgadniają swoje postępowanie. W sklejaniu opozycji ważną rolę odgrywa – mobilizując opinię publiczną – Komitet Obrony Demokracji.
Zamiana demokracji w demokraturę postępuje szybko naprzód. Po ataku na Trybunał Konstytucyjny, rozmontowaniu służby cywilnej, skoku na media publiczne, upolitycznieniu prokuratury, rozszerzeniu inwigilacji i masowej wymianie zarządów w spółkach skarbu państwa bez jakichkolwiek kryteriów merytorycznych szykują się następne, jak ustawa o sądach powszechnych i Krajowej Radzie Sądownictwa. Państwo staje się wszechwładne i wszechmocne, a prawa obywatelskie stopniowo przeistaczają się w iluzoryczne. „Ale o co chodzi z tymi jękami o zagrożeniu demokracji? Przecież możecie swobodnie demonstrować” – po ojcowsku napomina protestujących Prezes.
Demonstracje już nie wystarczą
Mam nadzieję, że ta swoboda się utrzyma, bo tematów do protestów i mobilizowania opinii publicznej, niestety, nie zabraknie. Wielu komentatorów i analityków sceny politycznej stawia jednak pytanie o przyszłość KOD-u i opozycji, gdyby konflikt o Trybunał Konstytucyjny został tak czy inaczej wygaszony. Politycy PiS-u są wręcz przekonani, że jest to jedyne paliwo napędzające KOD, a gdy go zabraknie, organizacja ta zwiędnie i szybko zaniknie. Myślę, że to pobożne życzenie, bo ci sami politycy co raz swoimi pomysłami i działaniami (albo ich brakiem) bulwersują opinię publiczną, ale pytanie nie jest pozbawione sensu.
Otóż uważam, że krytyka i demonstracje, pokazujące skalę niezadowolenia społecznego, niedługo już nie wystarczą. Przyszedł czas, aby nie rezygnując z dotychczasowych działań, przejść do następnego etapu – pozytywnego. Pokazać, jak będzie wyglądało prawo, jaka będzie Polska, jeśli opozycja demokratyczna uzyska w przyszłych wyborach większość w parlamencie.
Sądzę, że mimo dzielących je różnic partie opozycyjne mogą się porozumieć co do tego, jak powinny funkcjonować Trybunał Konstytucyjny, służba cywilna, prokuratura, sądownictwo i media publiczne, jak zarządzać spółkami skarbu państwa. Czyli jak naprawić to, co PiS zepsuł.
Problem polega na tym, że we wszystkich wymienionych kwestiach partie te (poza Nowoczesną, która jeszcze nie rządziła) same nie są bez winy. Odbudowa tego, co PiS zdemolował, nie może więc oznaczać powrotu do poprzedniego stanu. PiS przecież nie tylko dlatego wygrał wybory, że obiecał 500 zł na dzieci, obniżenie wieku emerytalnego, podniesienie kwoty wolnej od podatku czy darmowe leki dla emerytów. To wszystko oczywiście odegrało pewną rolę, ale wielu wahających się wyborców zagłosowało na PiS, ponieważ instytucje demokratyczne nie działały tak, jak powinny. A odpowiadają za to w mniejszym lub większym stopniu wszystkie ugrupowania, które rządziły przed PiS-em i które – choć nie tak drastycznie jak PiS – także nie przykładały odpowiedniej wagi lub wręcz osłabiały funkcjonowanie instytucji odpowiedzialnych za sprawne funkcjonowanie demokratycznego państwa.
Ciekawe jest porównanie wyników badań opinii publicznej dotyczących demokracji z ostatnich 27 lat. Przekonanie, iż jest ona najlepszym systemem sprawowania władzy, traciło zwolenników, zyskiwał ich natomiast pogląd, że w pewnych sytuacjach rządy silnej ręki są bardziej skuteczne. W konsekwencji poczucie, że Platforma Obywatelska i PSL są potrzebne do utrzymania w Polsce demokracji, osłabło. PiS mimo swojej antydemokratycznej retoryki stał się bardziej strawny, ujawniło się także spore poparcie dla ruchu Kukiza, który system partyjny uznaje w ogóle za niepotrzebny.
Rachunek sumienia i naprawa
Opozycji demokratycznej potrzebny jest zatem rachunek sumienia, jeśli chce mocno i skutecznie przeciwstawić się rządom PiS-u i wygrać przyszłe wybory. Lista grzechów popełnionych przez PO i PSL, a wcześniej przez rządy lewicowe jest długa. I tak, jeśli chodzi o Trybunał Konstytucyjny (którego słusznie bronimy), to realizacja części wyroków następowała z dużym opóźnieniem albo była odwlekana ad Kalendas Graecas. Rzecznik Praw Obywatelskich w każdym corocznym sprawozdaniu skarżył się na opieszałość rządu w załatwianiu oczywistych nawet postulatów lub po prostu na brak odpowiedzi na jego listy. Służba cywilna, której etos został zarysowany w latach 90. na bazie najlepszych wzorców brytyjskich, była lekceważona i rozmontowywana przez lata. Konkursy pozorowano lub bez konkursu powoływano na stałe na stanowiska dyrektorów osoby „pełniące obowiązki”.
Uniezależnienie prokuratury przez rozdzielenie stanowisk ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego było słuszne, ale inne przepisy ustawowe powodowały, że prokurator generalny był pozbawiony podstawowych narzędzi oddziaływania na prokuratorów w sytuacjach, gdy wykazywali się oni nieudolnością, brakiem kompetencji i profesjonalizmu. Poprzednie rządy ustawy nie poprawiły (mimo zastrzeżeń i skarg Andrzeja Seremeta), a PiS ją uchylił, wyciągając dla uzasadnienia na wierzch wszystkie jej niedoskonałości.
Długo tolerowano opieszałość sądów (czemu sprzyjała dziwaczna i niezrozumiała karuzela kadrowa na stanowisku ministra sprawiedliwości). Reformę sądownictwa przygotowano na chybcika dopiero pod koniec drugiej kadencji rządów PO-PSL, co bardzo ułatwiło PiS-owi niezwłoczne jej cofnięcie.
I choć nieprawdą jest, że za rządów PO-PSL publiczna telewizja i radio były tak bardzo upolitycznione, jak głosi PiS (wystarczy obejrzeć „Wiadomości” sprzed „dobrej zmiany” i te teraz), to jednak ośmieszano płacenie abonamentu i dopuszczono do tego, że media publiczne zaczęły się finansować z reklam, przez co ich misja stała się pojęciem czysto teoretycznym.
Prowadzono partyjniacką politykę w spółkach skarbu państwa i agencjach. Zrezygnowano z ciekawej koncepcji powołania niezależnej rady opiniującej kandydatów do rad nadzorczych spółek skarbu państwa. Oczywiście, nikt tu nie przebije „osiągnięć” PiS-u, ale również w tej dziedzinie ułatwiono mu zadanie.
Propozycja na wybory – Sejm-bis
Z tych wszystkich win i zaniechań opozycja musi wyciągnąć wnioski i pokazać, jak chciałaby naprawić nie tylko to, co PiS zepsuł, ale także to, co było złe za jej rządów. PiS swoich ustrojowych zamiarów przed wyborami nie przedstawiał, wiedział, że zniechęci to część jego zwolenników. Opozycja demokratyczna tak postąpić nie może. Nie wystarczy jednak o tym mówić. Potrzebne są konkretne propozycje – i to w formie gotowych ustaw, a nie ogólnych założeń i tez.
Opracowanie tych ustaw należałoby powierzyć wybitnym fachowcom, ludziom doświadczonym w dziedzinach, których te ustawy będą dotyczyły, prawnikom, byłym sędziom Trybunału Konstytucyjnego itp. Następnie – powołać coś w rodzaju alternatywnego parlamentu, Sejmu-bis, gdzie przedstawiciele partii opozycyjnych, organizacje pozarządowe i eksperci jawnie dyskutowaliby nad kolejnymi projektami, przestrzegając przy tym wszystkich reguł stanowienia dobrego prawa, tak brutalnie łamanych obecnie przez rząd i większość parlamentarną.
Obecność mediów oraz organizowane przez KOD w całym kraju obywatelskie dyskusje nad opracowywanymi ustawami, w tym wysłuchania publiczne, pozwoliłyby przebić się temu przedsięwzięciu do opinii publicznej i zyskać jej przychylność. Byłoby to także remedium na dobrze już widoczne kłopoty partii opozycyjnych z odpowiedzią na kultowe pytanie: „Co robić?”. Z pomysłami socjalnymi trzeba jeszcze trochę poczekać, ale ustrojowymi można zająć się od zaraz, wyciszając tym samym groźne spory wewnętrzne. Armia, która nie wie, co ma robić, demoralizuje się i spiskuje.
Końcowe projekty ustaw byłyby zobowiązaniem na przyszłe wybory. Konkretne, uwiarygodnione podpisami liderów partii opozycyjnych, byłyby gwarancją, że w przypadku wygranej opozycji ustawy te zostaną szybko wprowadzone w życie, a nie przepadną na skutek partyjnych sporów.
* Do naprawienia jest sporo. Na przykład ustawa o Trybunale Konstytucyjnym powinna nie tylko umacniać niezawisłość TK i odporność na naciski, ale także umożliwić szybszą pracę i mniej upolityczniony sposób wyboru sędziów.
* Ustawa o służbie cywilnej powinna zawierać mocne gwarancje, że stanowiska w niej będą dostępne dla młodych, wykwalifikowanych ludzi, a konkursy nie będą fikcyjne.
* Ustawa o prokuraturze musi nie tylko uniezależnić tę instytucję od nacisków politycznych, ale także zapewnić jej większą skuteczność i sprawić, że będzie lepiej oceniana przez ludzi.
* Ustawa o mediach publicznych powinna zapewnić im stabilne, pewne finansowanie. (Jest pytanie o obecność reklam w takiej sytuacji). Jeśli chodzi o nadzór nad mediami publicznymi, do wykorzystania są np. w zorce brytyjskie (BBC).
*W ustawie o policji przepisy dotyczące inwigilacji muszą przewidywać większą kontrolę sądową w tym zakresie. To, co uchwalił PiS, idzie zdecydowanie za daleko. Rzecznik Praw Obywatelskich już zaskarżył tę ustawę do TK, podobnie jak ustawę o prokuraturze. Znamy opinię Komisji Weneckiej.
* W ustawie o sądach trzeba naprawić to, co źle funkcjonuje, ale jednocześnie skonstruować lepsze zapory przed ingerencją władzy wykonawczej w sądowniczą.
* Opozycja powinna też zaproponować nową ustawę o zarządzaniu spółkami skarbu państwa oraz nowy, bardziej rozbudowany niż obecny kodeks etyczny polityka, który powinien być surowo przestrzegany. Lista wspólnych ustaw może być jeszcze rozszerzona.
Ozdrowieńczy wstrząs?
Przed opozycją stoi zatem ogromne wyzwanie. Musi nie tylko wykazać, że to, co PiS wyczynia z państwem, jest złe, niedopuszczalne, ale także wyciągnąć wnioski z własnych błędów i zaniechań. Przy czym ma do czynienia z bardzo trudnym przeciwnikiem, który dysponując w parlamencie większością, może działać szybko. Nie musi z nikim niczego negocjować i uzgadniać. Opozycja – przeciwnie. W dodatku choć obietnice PiS poza 500+ wydają się dalekie od spełnienia – budżet nie jest z gumy – to ich realizacja może być cząstkowa albo przesunięta na następną kadencję.
Dlaczego zatem ludzie mieliby odwrócić się od PiS-u i zaufać opozycji? Ano dlatego, że wbrew pogardliwemu poglądowi, który zdają się wyznawać politycy PiS-u, Polakowi nie wystarczy przysłowiowa micha. Demonstracje KOD-u pokazują, że znacząca część Polaków sprzeciwia się rozmontowywaniu demokratycznego państwa prawnego, w którym centralnymi postaciami są nie minister i urzędnik, ale obywatel. Paradoksalnie więc rządy PiS, które są wstrząsem i zagrożeniem dla przyszłości Polski, mogą się okazać wstrząsem ozdrowieńczym. Pod warunkiem że opozycja demokratyczna nie ograniczy się do rutynowej walki o odzyskanie władzy, ale wyciągnie wnioski z przeszłości i przekona obywateli, że przyszła władza w jej wykonaniu będzie lepsza nie tylko od poprzedniej, ale także od tej, która była przed nią.

Źródło: Gazeta Wyborcza

Powrót do "Publikacje" / Do góry