Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt




Publikacje / 03.09.01 / Powrót

Dość wyścigu szczurów - Zapomniana edukacja
Dział: Różności

Wakacje, powódź i "dziura budżetowa" powodują, że o edukacji nie mówi się prawie wcale - a tu rok szkolny za pasem.
Tymczasem dane o kondycji szkoły są alarmujące: według opublikowanych w 1999 roku badań, przeprowadzonych na reprezentatywnej grupie młodzieży w wielu 11-15 lat, ponad 20% chłopców i 11% dziewcząt używało narkotyków i innych substancji psychotropowych (nie brano tutaj pod uwagę tytoniu i alkoholu). Specjaliści z Uniwersytetu Warszawskiego szacują, że od 10 do 20% dzieci i młodzieży wymaga opieki psychologiczno-psychiatrycznej. W polskiej szkole zaczyna pojawiać się strach i agresja, które przenoszą się też poza mury szkoły. Problem jest i nie da się go zignorować, a żeby przekonać o jego wadze wystarczy porozmawiać z innymi rodzicami i rozejrzeć się po naszych podwórkach, placach zabaw i ulicach. Faktem jest wzrastająca fala frustracji i przemocy wśród młodzieży.

W sytuacji zagrożenia społecznego niejako naturalnie pojawili się harcownicy spod znaku Prawa i Sprawiedliwości, którzy lekarstwa na wszelkie zło upatrują jedynie w "zaostrzeniu kar". Współcześni jakobini zapominają jednak o tym, że oprócz leczenia skutków i aplikowania gilotyny, należy też likwidować przyczyny patologii. Egzekwowanie prawa i porządku jest ważne, nie zmniejszy jednak poziomu zagrożenia i skłonności do przemocy wśród młodych ludzi. To można zrobić jedynie przez wspieranie wychowania w rodzinie przez szkołę.

Proponuję zatem, żeby rzeczywiście zerwać z przeładowanym programem kształcenia, powielającym ślepo mechanizm "wyścigu szczurów". Program edukacyjny SLD zakłada wyrównanie szans poprzez dostęp do narzędzi i nowoczesnych technologii, spróbujmy wzmocnić jego pozytywne skutki przez wsparcie samych dzieci. Spróbujmy wygrać przyszłość, przyczynić się do wyrównania zaniedbań w socjalizacji dzieci z regionów dotkniętych bezrobociem i biedą. Dla ich rozwoju nie wystarczy tylko dostęp do komputerów, informacji, edukacji i technologii. Jako rodzic wiem, jak dużo wysiłku trzeba włożyć, żeby dziecko potrafiło rozwinąć swój potencjał i wykorzystać z danych mu możliwości.

Dajmy naszym dzieciom możliwość rozwoju osobowego i nauczmy je, jak radzić sobie ze swoimi uczuciami, obawami i problemami. Wprowadźmy spójny

program nauczania emocjonalnego,

który ułatwi dziecku prawidłowy rozwój emocjonalny i społeczny, zwiększając szansę na sukces jednostkowy oraz wpływając pozytywnie na zachowania prospołeczne.

Realizacja takiego celu jest realna, nawet przy obecnej "mizerii budżetowej", jaka pozostaje po obecnie rządzącej koalicji. Wprowadzenie takiego programu nie wymaga zmian w systemie szkolnictwa, ponad te, które wynikają z koniecznych korekt reformy edukacji. Chodzi tu raczej o istotną zmianę programową i położenie rzeczywistego a nie deklarowanego nacisku na rozwój osobowości dzieci. Efektem tych zmian powinno być położenie nacisku w nauczaniu na kształcenie emocjonalne młodych ludzi. Zmieniona szkoła wspierałaby w ten sposób pozytywne aspekty wychowania dziecka w rodzinie, a jej celem byłoby, jak to mówili moi rodzice: "wychowanie na porządnego człowieka".

Poddaję pod rozwagę opracowanie przez Ministerstwo Edukacji Narodowej programów wychowania emocjonalnego, począwszy od przedszkola, aż do ukończenia studiów. Można wykorzystać doświadczenia praktyków: nauczycieli, reedukatorów, psychologów szkolnych i wspólnie stworzyć podwaliny pod szkołę przyjazną dla wszystkich dzieci., także tych które "nie nadążają za programem". Można by stworzyć odpowiednie specjalizacje na wyższych szkołach pedagogicznych, oraz rozszerzyć znacznie te elementy w szkoleniach dla nauczycieli przedmiotów zawodowych i ogólnokształcących. Jakość kadry pedagogicznej będzie tutaj

kluczem do sukcesu.

Program wychowania emocjonalnego pozwoli młodym ludziom na rozwijanie świadomości własnych uczuć, oraz wykorzystaniu tej wiedzy przy podejmowaniu decyzji. Dzieci i młodzież powinny uczyć się elementów samoregulacji, panowania nad emocjami w celu realizacji celów jak i samomotywacji, umiejętności pokonywania przeszkód i podejmowania inicjatyw. Da to młodym ludziom praktyczne umiejętności przystosowania się w zmieniającym się dynamicznie świecie.

Projekty rozwoju emocjonalnego i społecznego prowadzone w latach 90-tych w krajach rozwiniętych potwierdzają ich pozytywny wpływ na dzieci i młodzież. Biorąc pod uwagę wyniki projektów prowadzonych w krajach Unii Europejskiej i USA należy stwierdzić, że położenie nacisku na rozwój osobowości i sfery emocjonalnej dziecka daje realną możliwość przeciwdziałania wymienionym zagrożeniom i pozytywną alternatywę dla modelu represyjnego. Nie jest przypadkiem, że wśród objętej programami młodzieży zaobserwowano między innymi: zmniejszenie przemocy i przestępczości w szkole, zmniejszenie agresywności u chłopców i zachowań destrukcyjnych u dziewcząt, mniejszą liczbę uczniów sięgającą po raz pierwszy po narkotyki, lepsze uczenie się i rozwiązywanie zadań poznawczych (lepsze wyniki testów i egzaminów) zmniejszenie konfliktów i łagodniejszy ich przebieg.

Wyniki takich projektów pokazują wyraźnie, że bardzo ważne jest tutaj rozpoczęcie tego typu edukacji możliwie wcześnie, najlepiej w wieku przedszkolnym. Pozytywne aspekty wychowania emocjonalnego wzmacniają się w miarę upływu czasu.

Nacisk jaki SLD kładzie na edukację, wyrównywanie szans i dostęp do nowoczesnych technologii (informatykę, Internet jako źródło informacji), jest zaledwie warunkiem koniecznym, aby wygrać przyszłość. Dla Polski nie wystarczy amerykańskie "gospodarka - głupcze!". Musimy myśleć o wychowaniu młodzieży.

Jeżeli nie wprowadzimy zmian w założeniach, kładąc większy nacisk na wychowanie i rozwój emocjonalny młodzieży, to pomimo poniesionych nakładów obudzimy się w całkiem niemiłej rzeczywistości, w której będą przeważali uczuciowi troglodyci, zapatrzeni w swoje mechaniczne zabawki. I to ci troglodyci będą nam płacić emerytury. Tylko czy zechcą?
Marek Borowski

Źródło: "Trybuna"

Powrót do "Publikacje" / Do góry