Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt



Publikacje / 29.05.18 / Powrót

Nie zabierzemy i oddamy
Dział: O polityce i politykach

Przed transakcją cenne pamiątki znajdowały się w Polsce, pod kontrolą rządu, a 500 mln zł spoczywało w budżecie. Po transakcji cenne pamiątki nadal znajdują się w Polsce, pod kontrolą rządu, natomiast 500 mln zł jest w Liechtensteinie, do wydania na potrzeby rodziny Czartoryskich.

Dwa tygodnie temu w Sejmie odbyła się burzliwa debata nad wnioskiem o odwołanie ministra kultury Piotra Glińskiego. Ministrowi opozycja postawiła szereg zarzutów, ale debatę zdominowała sprawa transakcji z Adamem Czartoryskim (na marginesie: co to za maniera, aby nazywać tego pana „księciem”?!). Obie strony zadawały ciężkie ciosy. Posłanka Pasławska z PSL wyprowadziła lewy sierpowy : „Pan nienawidzi (!) kultury!”. Gliński zachwiał się, bo po takim ciosie - minister kultury nienawidzący kultury to jednak ewenement na światową skalę - trudno utrzymać równowagę. Na szczęście dla ministra na ring wskoczył do pomocy premier Morawiecki, bijąc oponentów z obu rąk i nóg: „Wy w waszym DNA macie coś takiego, żeby polską kulturę wyprzedawać!” To mogło zakończyć walkę, bo w końcu dowody, oparte na DNA, są decydujące. Na szczęście w następnym zdaniu premier jako przykład wyprzedaży dóbr kultury wymienił Stocznię Remontową Marynarki Wojennej w Gdyni, co sprawiło, że potencjalnie groźne ciosy nie wyrządziły opozycji wielkiej szkody.
Ataku próbował jeszcze minister Gliński twierdząc, że – w przeciwieństwie do polityków PO, którzy załatwiali sprawy na cmentarzu – ta transakcja była „całkowicie transparentna”. Ten cios został jednak sparowany pytaniem, dlaczegóż to ta rzekoma dbałość o transparentność przejawiła się w dwukrotnym żądaniu ministra Glińskiego, aby rozmowy z panem Czartoryskim prowadzić nie w gmachu ministerstwa, ale w restauracji? Trzeba przyznać, że w ogniu walki minister nie zapomniał o kulturze słowa. Gdy poseł Myrcha wspomniał coś o Liechtensteinie, który „wzbogacił się o 500 baniek”, minister Gliński natychmiast skarcił posła; „500 baniek? Jak pan się odzywa w polskim Sejmie?”. Ta dbałość o kulturę musi cieszyć. Posłowie mają przecież do dyspozycji gamę dopuszczalnych zwrotów, jak: zdrajcy, zaprzańcy, targowiczanie, kanalie, zdradzieckie mordy, bydlaki, niemieckie pieski, gorszy sort - i nie muszą uciekać się do tak nieparlamentarnych określeń, jak „bańka”. Powstaje jednak pytanie, co z tego sporu zrozumiał suweren? Nie wiem, ale mam pewną propozycję, jak skrótowo i zrozumiale ująć ten problem. Otóż przed transakcją cenne pamiątki znajdowały się w Polsce, pod kontrolą rządu, a 500 mln zł spoczywało w budżecie do wydania na ważne potrzeby społeczne. Po transakcji cenne pamiątki nadal znajdują się w Polsce i są pod kontrolą rządu, natomiast 500 mln zł znajduje się w Liechtensteinie, do wydania na potrzeby rodziny Czartoryskich. Może się mylę, ale coś mi się widzi, że kiedyś powstanie jakaś komisja śledcza.

W grudniu ub. roku „Rzeczpospolita” opublikowała wyniki sondażu, pokazującego poparcie dla poszczególnych ugrupowań politycznych w wyborach do sejmików czterech województw: wielkopolskiego, dolnośląskiego, zachodniopomorskiego i lubuskiego. Przeliczyłem procentowe poparcie na mandaty w każdym województwie i wynik nie pozostawił żadnych wątpliwości: jeśli PO, Nowoczesna, SLD i PSL pójdą do wyborów sejmikowych odrębnie, to we wszystkich czterech województwach będzie rządził PiS – samodzielnie lub w koalicji z komitetem, grupującym tzw. antysystemowców, czyli bezpartyjnych samorządowców i kukizowców.
Jeśli PO zawarłaby porozumienie z N, a SLD i PSL w dalszym ciągu startowałyby osobno, PiS nadal by wygrywał i rządził w trzech województwach - tylko w Lubuskiem radni PO i N przy poparciu radnych SLD mieliby większość. Rysowała się więc dość nieciekawa perspektywa, tym bardziej że w centrum i na wschodzie PiS ma jeszcze większe poparcie. Gdyby jednak powstała koalicja PO-N-SLD lub PO-N i osobno SLD-PSL, PiS nie rządziłby w żadnym z tych województw i pewnie w żadnym innym (poza podkarpackim).
W maju „Rz” przedstawiła wyniki kolejnego badania w tych samych województwach i dała im optymistyczny tytuł: „Na zachodzie są zmiany, PiS słabnie”. Niestety, liczby tego nie potwierdzają. PiS stracił parę punktów poparcia w dwóch województwach, ale w dwóch pozostałych zyskał. Pewien przyrost odnotowali natomiast ciążący do PiS „antysystemowcy”. Koalicja Obywatelska (PO+N) zyskała w Wielkopolsce i minimalnie w Zachodniopomorskiem, ale straciła w Lubuskiem i na Dolnym Śląsku. Wyraźnie zyskał tylko SLD i trochę PSL, ale ponieważ obie te partie deklarują osobne listy, prawie wcale nie przekłada się to na mandaty w sejmikach. I tu właśnie – w ordynacji – leży pies pogrzebany. W wyborach do sejmików okręgi są bardzo małe – od 5 do 8 mandatów. W tej sytuacji tylko dwucyfrowe poparcie daje gwarancję uzyskania mandatów. Mało tego, choć między grudniem a majem poparcie wzrosło zarówno dla SLD (bardziej), jak i dla PSL (mniej), to wprawdzie SLD według sondażu zwiększa liczbę mandatów o osiem, ale PSL traci pięć i pozostaje w tych czterech województwach bez żadnego radnego. Po prostu SLD, rosnąc szybciej niż PSL, zabiera mandaty nie PiS, a ludowcom! Dlatego majowy sondaż nie przynosi przełomu: PiS rządziłby w dwóch województwach, a w jednym liczby mandatów PiS i antyPiSu byłyby zbliżone. Radykalna zmiana nastąpiłaby natomiast, gdyby powstała wspólna lista Platformy, Nowoczesnej i SLD lub SLD i PSL. Na razie jednak wygląda na to, że każdy ruszy w bój pod własną flagą, dumnie ogłosi, że jest ważnym graczem na scenie politycznej i w zdecydowanej większości sejmików przejdzie do opozycji.

No i po Nowoczesnej. Trochę szkoda, bo do Sejmu weszły z tej partii naprawdę interesujące osoby. Może w przyszłości wzmocnią lewe skrzydło Platformy, a może przejdą do nowego ugrupowania centrolewicowego? Tymczasem Ryszard Petru deklaruje zamiar utworzenia nowej partii, która Polakom będzie mówić tylko prawdę: wiek emerytalny trzeba podwyższyć, a 500+ tym co bogatszym zabrać. No cóż, życzę powodzenia. Ja zaś polecam wyjątkowo celne hasło Włodzimierza Czarzastego: nie zabierzemy wam niczego, co wam PiS dał, i oddamy wszystko, co zabrał. Powinno stać się mottem całej opozycji demokratycznej.

Źródło: POLITYKA nr22(3162),29.05-5.06.2018

Powrót do "Publikacje" / Do góry