Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt




Publikacje / 08.11.23 / Powrót

Powyborcze (po)rachunki
Dział: O polityce i politykach

Rekordowa liczba wyborców głosujących za granicą (w 2019 r. – 313 tys., w 2023 r. – 569 tys.) zwróciła uwagę opinii publicznej na znaczenie tych głosów dla ostatecznego wyniku wyborów. Jak wiadomo, wszystkie te głosy oddawane są na listy w Warszawie, co – jak za chwilę zobaczymy – sprawia, że ich znaczenie jest bardzo ograniczone.
Równo rok temu PKW wystosowała do marszałek Witek pismo postulujące dokonanie ustawowych korekt w liczbie mandatów w 21 (na 41) okręgach wyborczych. Zgodnie z konstytucją wybory do Sejmu są proporcjonalne, co oznacza, że w każdym okręgu na jeden mandat powinno przypadać mniej więcej tyle samo mieszkańców. Jednak od dawna już tak nie jest. Migracja ludności spowodowała, że np. Warszawa, Poznań, Kraków czy Gdańsk powinny wybierać (każde) o jednego posła więcej, a np. okręg lubelski czy chełmski – mniej. Elżbieta Witek prawdopodobnie uznała, że takie zmiany przyniosłyby stratę dla PiS-u, dlatego zlekceważyła konstytucję i pismo PKW schowała na dno szuflady. Nowa większość parlamentarna powinna zatem szybko dokonać tych korekt. To konieczne, ale co zrobić z wyborcami za granicą?
Stosując się do wytycznych PKW, 569 tys. wyborców głosujących za granicą powinno mieć prawo wybrać 7 posłów, czyli liczba mandatów w Warszawie powinna być zwiększona do 27, a biorąc pod uwagę korektę proponowaną rok temu przez PKW – nawet do 28. Pozostawiono jednak 20 mandatów. Efekt? W wyborach ponad 400 tys. (!) głosów oddanych z zagranicy na opozycję demokratyczną dało jej tylko jeden dodatkowy mandat. Otrzymała go Lewica kosztem PiS. Taka sytuacja oznacza, że godna uznania wielka mobilizacja rodaków na świecie została przez system wyborczy faktycznie zlekceważona.
Ale, ale – powie przeciwnik dodawania Warszawie 7 mandatów – o ile wiemy, ilu mieszkańców albo ilu uprawnionych do głosowania mieszka w każdym z okręgów wyborczych w Polsce, o tyle możemy tylko zgadywać, ilu Polaków zarejestruje się w komisjach za granicą. Jeśli na podstawie ostatnich wyborów dołożymy Warszawie 7 mandatów, a za cztery lata okaże się, że zainteresowanie wyborami spadło i zagłosuje znów tylko 300 tys. osób, to Warszawa będzie uprzywilejowana, a niektóre okręgi będą stratne, bo przecież w kilku z nich trzeba było liczbę mandatów zmniejszyć. Czy zatem jest na to sposób? Jest, ale tradycjonaliści będą wybrzydzać. W trzech krokach wygląda to tak:
1. Sejm ustala w ustawie, że rejestracja wyborców za granicą kończy się na miesiąc przed wyborami.
2. Na tej podstawie PKW określa liczbę dodatkowych mandatów dla Warszawy.
3. Następnie wskazuje okręgi, w których dotychczasowa liczba mandatów ulega zmniejszeniu o jeden mandat, w sumie o tyle, ile dodano Warszawie.
Proste? Dosyć, ale już widzę te dyskusje. Oby nie skończyło się tak, jak w piosence Kuby Sienkiewicza: „Już każdy powiedział to, co wiedział/ Trzy razy wysłuchał dobrze mnie/ Wszyscy zgadzają się ze sobą/ A będzie nadal tak jak jest”.

Teraz taka ciekawostka. Na trzy dni przed wyborami rządowy CBOS dał KO, TD i NL łącznie tylko 33 proc. głosów (faktycznie było to prawie 54 proc.!). Chyba coś z tą instytucją trzeba zrobić – idą na nią nasze podatki.
I jeszcze kilka słów o pakcie senackim. Na kandydatów KO, TD i NL do Sejmu padło 11,6 mln głosów, a na kandydatów paktu do Senatu tylko o ok. 10 proc. mniej, co oznacza, że wyborca opozycji demokratycznej w sposób dość zdyscyplinowany głosował na kandydata paktu, nawet jeśli kandydat ten nie pochodził z partii, na którą ten wyborca głosował do Sejmu. Pozwala to z nostalgią myśleć o wspólnej liście, gdzie wynik mógłby być nawet lepszy, bo na takiej liście wyborca znalazłby przecież kandydata z preferowanej przez siebie partii. Ale cóż… Jak śpiewa Maryla (co ja znowu z tymi piosenkami!): „Ale to już było/ i nie wróci więcej”. Trzeba się więc cieszyć tym, co mamy. I – sorry, to z kolei Młynarski – nie spieprzyć tego, panowie!


Źródło: Polityka - 46.2023 (3439)

Powrót do "Publikacje" / Do góry