Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt




Wiadomości / 05.04.14, 15:27 / Powrót

Marek Borowski o polityce prorodzinnej

Komentując w Polsat News propozycję ministra finansów, Mateusza Szczurka, aby zlikwidować dla bezdzietnych małżeństw możliwość wspólnego rozliczania się Marek Borowski stwierdził, że były to "głośne rozważania". - Zastanawiałem się czy słusznie robi, że takie rozważania prowadzi. Minister finansów to jest taka funkcja, że najlepiej jakby się w ogóle nie odzywał, ponieważ jeżeli coś powie, to natychmiast jest to powodem do poważnego niepokoju. Jeśli się ma jakieś pomysły, to trzeba je rzucić na papier, dobrze udokumentować i przedstawić pod publiczną debatę. Inaczej robi się z tego sensacja.
Senator zwrócił uwagę, że intencje ministra były szlachetne. - On nie chciał zabrać tych pieniędzy do budżetu, by np. zmniejszyć deficyt budżetowy. On powiedział wyraźnie, że myśli nad tym, co zrobić, żeby pomóc rodzinom wielodzietnym. Skądciś trzeba wziąć pieniądze na to.
Sam pomysł byłby jednak, jego zdaniem, niezgodny z konstytucją, która mówi, że jednakowych trzeba traktować jednakowo. Więc o ile można by np. w ogóle znieść zasadę wspólnego rozliczania się małżeństw, to wprowadzenie tego typu zróżnicowania byłoby nie do przyjęcia.
- Radziłbym min. Szczurkowi nie gmerać w tej sprawie w systemie podatkowym. A jeżeli chciałby mieć system, który naprawdę będzie premiował rodziny mające więcej dzieci, to trzeba przyjąć rozwiązanie francuskie, które polega na tym, że dzieli się dochód przez wszystkich członków rodziny łącznie z dziećmi i opodatkowuje według tabeli progresywnej, czyli im więcej jest dzieci, tym niższy jest podatek. Ale to byłaby rewolucja.
Odpowiadając na pytanie, czy stać nas na mechanizmy prawdziwej polityki prorodzinnej, senator stwierdził, że niczego się tu nie zrobi z dnia na dzień.
- Istnieje poważna wątpliwość, czy same pieniądze albo takie pieniądze, jakie my możemy dać, zachęcą kogokolwiek do posiadania dzieci. One mogą pomóc rodzinom ubogim, które już mają dzieci – i to jest konieczne - ale nie do końca o to chodzi - uważa senator. Jego zdaniem, to jest kwestia dostępności żłobków i przedszkoli, które powinny być generalnie bezpłatne albo z bardzo niską odpłatnością. Chodzi o to, żeby kobiety, które podjęły pracę, awansują (a są dziś lepiej wykształcone od mężczyzn), nie obawiały się, że konieczność opieki nad dzieckiem uniemożliwi im dalszą karierę zawodową.
Zdaniem senatora, Polskę stać na politykę prorodzinną, ale rozłożoną w czasie, a to wymaga programu, który by jasno mówił, co chcemy osiągnąć w kolejnych latach. Przy czym potrzebny jest w tej sprawie konsensus tak, by następne ekipy rządowe kontynuowały to, co zaczęli poprzednicy.
- Najgorsze jest "strzelanie zza węgła": dzisiaj to wymyślimy, jutro becikowe, a z tego może się wycofamy i zrobimy co innego. Jak podkreślił, to nie jest tylko wina czy niedoskonałość tego rządu. - Mamy z tym problem permanentnie. Cząstkowe pomysły często dużo kosztują a niewiele dają, jak np. ulgi podatkowe na dzieci, które wprowadził kiedyś PiS, a które zostały tak skonstruowane, że większość tych, którzy są skromnie uposażeni a mają dzieci w ogóle z nich nie korzysta.
Senator skrytykował pomysł PiS, by w ramach polityki prorodzinnej na każde dziecko wypłacać rodzinie miesięcznie 500 zł (zamożniejszym od drugiego dziecka). Miałoby to kosztować 30 mld zł rocznie. - Proponuję za tę kwotę wprowadzić bezpłatne przedszkola, bezpłatne żłobki i innego rodzaju udogodnienia, a także większe kwoty dla matek i ojców, którzy są na urlopach. To przyniesie większy efekt niż dawanie 500 zł.
Polsat News - "To był dzień" - 1 kwietnia 2014

Powrót do "Wiadomości" / Do góry